Między nami na chwilę zapanowała cisza, w czasie której mój mózg próbował przetworzyć dopiero co usłyszane słowa.
- C… co? – jęknąłem w końcu rozpaczliwie, mrugając kilka razy. Wiedziałem, jak żałośnie mogło to zabrzmieć w jego uszach, ale w tej chwili mało mnie to obchodziło. Wbiłem w niego swoje błękitne tęczówki i wstrzymałem oddech, czekając na potwierdzenie.
Chłopak westchnął ciężko. Pochylił głowę, opierając łokcie na kolanach i przetarł oczy. Po chwili zabrał dłoń z twarzy, pozwalając jej luźno zwisać między nogami.
- Wyjeżdżam. Jutro z rana – powiedział nienaturalnie cichym głosem, uparcie wpatrując się w mój mało ciekawy dywan.
Wypuściłem ze świstem powietrze z płuc, wciskając się najbardziej jak tylko mogłem w kąt sofy. Między nami pierwszy raz od kiedy się poznaliśmy zapanowała niezręczna cisza. Wpatrywałem się w profil chłopaka szeroko otwartymi oczami. Próbowałem doszukać się choć cienia nadziei, że to nie jest prawda, ale twarz pozostała niewzruszona, jak chłodna maska. Nigdy taki nie był. Za każdym razem, kiedy na niego patrzyłem na jego obliczu widziałem jakieś emocje, choćby nawet negatywne, jednak zawsze jakieś, a teraz… Podciągnąłem nogi na sofę, obejmując je ramionami. Spojrzałem tępo w kąt pokoju, próbując coś zrobić z mętlikiem w mojej głowie.
To niemożliwe – jęknąłem wewnętrznie – nie może mi tego zrobić! Po prostu nie może… prawda?
Pewnie zabrzmi to co najmniej głupio, ale miałem wrażenie, iż te dwa słowa starczyły, żeby jakiś fundament mojego świata się właśnie zawalił. Czułem, że wraz z nim stracę jakąś dopiero co odkrytą cząstkę samego siebie. Przecież on stawał się… Przecież on był dla mnie… Kurwa! Jak można być tak głupim i naiwnym, żeby zakochać się w kimś w przeciągu zaledwie dwóch miesięcy?! Jeszcze do tego prawie go nie znałem… Chyba tylko ja tak potrafię. Niekiedy samo zaakceptowanie jakiejś osoby zajmowało mi kilka miesięcy, a w jego przypadku… Matko!
Już dawno nie czułem czegoś takiego. Takiej goryczy, rozczarowania, żalu, smutku i… zawodu. Pierwszy raz od jakiegoś czasu w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Zacisnąłem mocno powieki i odetchnąłem kilka razy. Gdy znów spojrzałem na Mikaru, dalej wpatrywał się w ten cholerny dywan. Jakby czując mój wzrok na sobie, pochylił jeszcze niżej głowę i poruszył się niespokojnie. Szczerze mówiąc to wolałbym, żeby coś powiedział lub chociażby na mnie spojrzał, a nie tak uparcie milczał, gapiąc się w ten przeklęty kawałek materiału. Miałem wrażenie, iż zaraz się rozbeczę, a wewnątrz czułem taki rozdzierający ból… W takich chwilach żałowałem, że rzuciłem palenie. Kto mnie do cholery podkusił!
Bez słowa podniosłem się z sofy. Miałem nadzieję, że mnie zatrzyma, ale nie zrobił tego. Trochę chwiejnym krokiem skierowałem się do mojej sypialni, co jakiś czas podtrzymując ściany. Gdy już do niej doszedłem rzuciłem się na łóżko. Dobrze, że chociaż byłem w piżamie.
Bogowie, dzięki wam za przymus wczesnego chodzenia spać, bo teraz musiałbym się jeszcze męczyć z rozbieraniem, a to wyjątkowo nie było mi dziś na rękę… - westchnąłem cicho.
Wtuliłem twarz w poduszkę, a dłonie zacisnąłem na pościeli. Oddychałem głęboko, choć urywanie, żeby tylko się uspokoić. Myślałem, że co najmniej pół nocy przeleżę, bijąc się z własnymi myślami i wszechogarniającą mnie bezradnością oraz rozpaczą, jednak byłem tak zmęczony i zdenerwowany, że nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
Gdy przez mgiełkę snu doszło do mnie, iż coś włazi mi na łóżko, półprzytomnie i nie do końca świadomie przekręciłem się na plecy. Odetchnąłem głęboko i odwróciłem twarz w stronę okna, próbując pozbyć się wrażenia, że ktoś przewierca mnie wzrokiem. Nagle poczułem jakiś ciężar na biodrach i zmarszczyłem z niezadowoleniem brwi, przeklinając cicho pod nosem.
- Ruki spadaj – wychrypiałem cicho i poruszyłem się niespokojnie. Odczekałem chwilę, aż mój kochany owczarek zwlecze swoje, jakby nie patrzeć, dość ciężkie cielsko z mojego. Chyba przytył ostatnimi czasy…
- Kurna, złaź. Nie mam dzisiaj nastroju. – Zamachnąłem się zgiętą ręką, ale przecięła ona powietrze, nie dosięgając zamierzonego celu. Zacisnąłem zęby. Tyle razy mu powtarzałem, żeby nie kładł się na mnie, a on nic. Ja wiem, że to tylko zwierzę i podobno nie myśli, ale zawsze wydawał mi się jakiś taki choć trochę rozumny, jednak jak widać przeceniłem go. Chyba uwielbiał leżeć na czymś miękkim, ciepłym i do tego najlepiej żywym…
- Ruki do cholery – warknąłem. Ponownie zamachnąłem się ręką, która tym razem od razu trafiła w cel. Zmarszczyłem brwi. Coś mi tu nie grało. Przesunąłem delikatnie palcami po przeszkodzie w którą trafiła moja kończyna, ale zamiast długiej i dość sztywnej sierści owczarka pod opuszkami poczułem miękką i ciepłą… skórę. Gdy to sobie uświadomiłem, od razu jak oparzony zabrałem dłoń i otworzyłem szerzej oczy. Powoli i niepewnie odwróciłem głowę. Popatrzyłem na mojego rzekomego pupila i aż wstrzymałem powietrze. Odruchowo próbowałem podciągnąć się do góry, co uniemożliwił mi siedzący na mnie ciężar.
Przez tą całą wieczorną sytuację i wiadomość o wyjeździe bruneta zapomniałem zasłonić na noc okna, dzięki czemu światło gwiazd i księżyca wpadało do mojej sypialni, dość wyraźnie ją oświetlając. To co zobaczyłem… Jego długie włosy swobodnie opadały na odsłonięte ramiona. Z dziwnie świecących oczu mojego gościa zjechałem wzrokiem na jego odkryte obojczyki, a następnie na szczupłą, ale ładnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch. Przełknąłem nerwowo ślinę.
To się nie może dziać naprawdę… Poza tym dałbym sobie rękę uciąć, że piżama jaką mu dałem była dwuczęściowa… a on był tylko w… O matulu! Samych spodenkach.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale uznając, że i tak nie będę w stanie wypowiedzieć żadnego sensownego słowa od razu je zamknąłem. Chłopak przesunął się trochę, siadając teraz na moim brzuchu, przez co nie mogłem się nawet podnieść do siadu. Mój oddech przyspieszył, a serce zabiło mocniej.
O matko kochana!
- C… co… co ty tu… robisz? – wyszeptałem, bo na nic więcej nie było mnie w tej chwili stać. Przekrzywił lekko głowę, powodując, że kilka pasemek zbłądziło mu na twarz. Widziałem, jak jego usta rozciągają się w drapieżnym uśmiechu. Położył dłonie po obu stronach mojej głowy i powoli zaczął się nachylać nade mną. Przełknąłem nerwowo gulę, która utknęła mi w gardle, ale było to bezcelowe, gdyż zaraz po niej pojawiła się kolejna. Próbowałem się odsunąć, co z oczywistych przyczyn mi się nie udało. Przy nim całkowicie traciłem zdolność poprawnego i logicznego myślenia, o mówieniu już nie wspominając.
A niech to cholera weźmie!
Miałem wrażenie, że czas niemiłosiernie zwolnił. Każdy milimetr dzielący nasze twarze, był pokonywany jak dla mnie w zastraszająco wolnym tempie. Tysiące myśli przebiegały mi przez głowę, ale ani jednej nie mogłem się uchwycić. Teraz byłem tu tylko ja i on, nic poza tym. W tej chwili nie potrafiłem nawet myśleć, że on jutro wyjeżdża i mnie zostawi… i może nigdy się już nie spotkamy… że dzisiejsza noc może być zarówno najpiękniejszą, jak i najgorszą w moim dotychczasowym życiu… Poczułem ciepły oddech na skórze, a wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegły przyjemne dreszcze. Wypuściłem ze świtem powietrze. Nawet nie wiem kiedy wstrzymałem oddech.
- Chciałem się pożegnać. – Usłyszałem jego cichy, zachrypnięty głos, który tak bardzo uwielbiałem, a który teraz wydawał mi się dodatkowo taki… sekso…
Nie, wcale mi się taki nie wydawał! Wdech, wydech, wdech, wydech. Uspokój się do cholery i zrób coś! – Odetchnąłem głęboko, próbując pozbierać moje rozpierzchłe myśli. Jednak delikatne ugryzienie w małżowinę skutecznie mi to uniemożliwiło i sprawiło, że zadrżałem z przyjemności, a cichy jęk wydostał się z moich ust.
Jak on może być taki… Kurwa no! W salonie czuło się od niego chociaż skruchę, a teraz…
Jęknąłem głośniej, gdy jego usta dotknęły mojej skóry, tuż przy uchu, po chwili przygryzając ją lekko. Przymknąłem oczy. Myśli w końcu ostatecznie rozpierzchły się na wszystkie strony świata, jak myszy przed kotem, a racjonalne myślenie szlag trafił. Podniósł się i spojrzał prosto w moje tęczówki, przez co ponownie wstrzymałem na chwilę oddech. Trwało to jednak tylko sekundy, bo zaraz pocałował mnie gwałtownie, miażdżąc moje usta swoimi i niemalże wgniatając w poduszkę. Jednak mi to nie przeszkadzało, co potwierdziło przeciągłe westchnienie, które utonęło w tej dość brutalnej przyjemności. Jego język niemalże od razu naparł na moje usta. Bez dodatkowego zachęcania uchyliłem je, nie mając najmniejszego zamiaru się przed tym bronić. Poczułem, jak masuję moje podniebienie, wywołując kolejną falę przyjemnych dreszczy i ciche westchnienie. Wplotłem palce w jego długie, miękkie włosy, pogłębiając tym samym pocałunek, który momentalnie stał się łagodniejszy, choć bardziej namiętny, a mój język cały czas zachęcany przez drugi ochoczo przyłączył się do zabawy.
Nawet jeżeli mojej skromnej osobie przyszłoby być na dole, co jakoś bardzo mi nie przeszkadzało, nie miałem najmniejszego zamiaru pozostać biernym. Zawsze lubiłem wykazywać się choć minimalną inicjatywą… W tym przypadku naprawdę ograniczoną, bo brunet siedząc na moim brzuchu, uniemożliwiał mi jakiekolwiek sensowne ruchy…
Mikaru z wyraźnym ociąganiem odsunął się ode mnie, dając nam możliwość zaczerpnięcia powietrza. Zanim jednak zdążyłem porządnie odetchnąć chłopak zajął się moją szyją, całując i przygryzając, czasami dość mocno moją skórę. Jutro na pewno będą ślady… Próbowałem poruszyć biodrami, ale szarooki był na tyle ciężki, że mi się to nie udało. Po chwili przymknąłem oczy, odchylając głowę do tyłu, żeby dać mu większe pole manewru, z którego chętnie skorzystał, tworząc na mojej skórze skomplikowane, mokre wzorki językiem.
Cholera, to było…
Ostatkiem sił powstrzymywałem się przed wydawaniem jakichkolwiek odgłosów, ale wiedziałem, że długo już nie wytrzymam. Zwłaszcza, że spodenki, w których sypiałem stawały się coraz bardziej uciążliwe i zbędne. Najbardziej irytował mnie fakt, że chłopak, jakby nie patrzeć pięć lat ode mnie młodszy był na pewno dużo bardziej opanowany. Niech go piekło pochłonie! Ale może później…
Nagle zapragnąłem znów poczuć jego słodkie, miękkie usta na swoich, dlatego podciągnąłem go do góry i zachłannie pocałowałem, przyciągając jak najbliżej siebie. Brunet przesunął się na moje uda, a później oderwał na chwilę, żeby ściągnąć, z moją drobną pomocą, ze mnie koszulkę. Gdy wylądowała gdzieś w kącie przyssał się do mojego obojczyka. Mocniej zacisnąłem dłonie na ciemnych włosach młodzieńca, nie mogąc już powstrzymać cichego jęku. Wyczuwając chyba, że to miejsce jest u mnie wyjątkowo wrażliwe z premedytacją zaczął je przygryzać, cicho mrucząc. To zaczynało doprowadzać mnie do szału. Następnego dnia pewnie będę tego wszystkiego żałował, ale… to dopiero jutro. Przesunąłem dłonie na jego plecy, drapiąc je lekko. Jedna z rąk mężczyzny zawędrowała zdecydowanie za nisko, wślizgując się pod moje spodenki do spania i z ciekawością badając mój tyłek. Wygiąłem się w łuk, zagryzając mocno wargę. Wszystkie emocje i pragnienia zaczęły kumulować się w lędźwiach, przez co moja męskość coraz usilniej domagała się uwagi, ale chłopak z premedytacja to ignorował. Cholera jedna no! Gdy przesunął swoim długim palcem po moim wejściu wbiłem mu paznokcie w plecy, ale nie mogłem opanować drżenia mięśni i kolejnego jęku. Nawet nie zauważyłem kiedy dotarł do mojego podbrzusza, całując je i przygryzając lekko. Wbrew pozorom nie był za bardzo delikatny albo jego zęby były jakoś wyjątkowo ostre… Usta Mikaru znów dotknęły moich, a ręka zainteresowana wcześniej pewną tylną częścią mojego ciała, zaczęła gładzić mój brzuch, schodząc coraz niżej. Gdy natrafiła na spodenki, chwyciła ich brzeg i próbowała je ze mnie ściągnąć. Uniosłem lekko biodra, pomagając jej w tym. Kiedy one również znalazły się gdzieś w kącie, silne, długie palce, dość mocno zacisnęły się na moim członku, wywołując głośne i przeciągłe westchnienie. Długowłosy przesunął się trochę. Przez materiał jego piżamy poczułem na udzie, że sam także jest już pobudzony. Jęknąłem przeciągle w miękkie usta bruneta, próbując opanować chęć uniesienia bioder do góry. Jego kciuk zaczął drażnić główkę mojej męskości, co spowodowało, że ugryzłem go dość mocno w dolną wargę, a paznokcie przejechały po wilgotnej od potu skórze na plecach. Mikaru warknął cicho i unieruchomił moje ręce nad głową, a sam zajął się szyją, jednocześnie wolno przesuwając swoją dłonią po mojej najbardziej wrażliwej i do tego teraz jeszcze pobudzonej części ciała.
- Kurwa. – Wyrwało mi się, po czym ugryzłem się lekko w ramię, próbując stłumić te żenujące odgłosy, wydobywające się z mojego gardła.
Kiedy w pokoju zapanowała względna cisza, zakłócana jedynie przez nasze przyspieszone oddechy, zabrał rękę z mojego członka. Westchnąłem niezadowolony, marszcząc lekko brwi. Mętnym już wzrokiem spojrzałem prosto w jego szare tęczówki, które wpatrywały się we mnie uparcie.
- Chcę cię słyszeć. – Pocałował mocno, ale krótko moje usta. Jego wolna w tej chwili ręka gładziła mój bok - Masz jakiś żel? – wychrypiał mi do ucha i polizał je, co skutecznie mnie rozkojarzyło i nie zrozumiałem zadanego pytania. – Gdzie masz jakiś żel? – Powtórzył, uparcie patrząc mi w oczy.
- Łazienka.
- Zaraz wracam. – Przyjemny ciężar zniknął z moich ud. Uwolnione ręce dalej leżały nad moją głową. Zrobiło mi się teraz nieprzyjemnie zimno.
Kurwa co ja wyprawiam? – Moje racjonalne myślenie na chwilę wróciło, gdy chłopak poszedł do łazienki, a ja zostałem sam w pokoju. – Przecież seks powinien być przypieczętowaniem miłości, związku, a nie pożegnania. Przecież mam jakieś zasady… Do tej pory spałem z kimś kogo kochałem, a przynajmniej tak mi się wydawało, a teraz co? Cholera no! Zanim wstanę pewnie jego już nie będzie, a mi zostaną tylko przyjemne, ale jednocześnie bolesne wspomnienia. Może nigdy więcej go nie zobaczę…
Nie usłyszałem jak wszedł do sypialni.
Przyjemny ciężar powrócił. Tym razem jednak chłopak był już całkiem nagi, tak samo jak ja. Nasze pobudzone męskości otarły się o siebie, wywołując u mnie kolejną falę dreszczy i ledwo powstrzymany jęk. Wygiąłem się lekko w łuk. Teraz znów skupiłem się na odczuciach, a nie myślach, spychając moje wredne sumienie gdzieś w ciemny kąt. Jutro będę sobie pluć w brodę i wyzywać się od idiotów, że na to pozwoliłem, a dzisiaj… Dzisiaj dam się ponieść chwili.
Mikaru ponownie unieruchomił moje ręce nad głową, splątując nasze palce. Pocałował namiętnie w usta. Po chwili polizał moją dolną wargę, prowokacyjnie patrząc mi w oczy. Wysunąłem swój język, dotykając jego własnego, co wywołało pojawienie się na jego ustach uśmiechu. Miękkie wargi szarookiego znów przygwoździły moje w zaborczym, długim pocałunku, a śliski palec naparł na moje wejście, powodując spięcie się mięśni. Gdy pomimo początkowego oporu wślizgnął się w końcu do środka skrzywiłem się lekko, przygryzając jego wargę. Nie przepadałem za tym uczuciem. Ręka bruneta, która dopiero co przytrzymywała moje dłonie zaczęła uspokajająco gładzić mnie po żebrach i boku. Zarzuciłem Mikaru ręce na szyje, przyciągając go bliżej siebie, jakbym chciał go zatrzymać przy sobie i pogłębiłem pocałunek. W tym momencie kolejne dwa palce dołączyły do pierwszego, dość szybko i niecierpliwie mnie rozciągając. Po chwili usta szarookiego znów zainteresowały się moim obojczykiem. Jęknąłem głośno, gdy pewien splot mięśni w moim wnętrzu został podrażniony, a fala ciepła rozlała się w ciele, wywołując niekontrolowane drżenie. Kiedy chciałem nabić się na palce chłopaka, żeby jeszcze raz wywołać to przyjemne uczucie, zorientowałem się, że je wysunął. Mruknąłem niezadowolony.
- Odkręć się.– Podniósł się z moich ud. Chciałem zaprotestować, ale widząc jego wzrok zamilkłem. Posłuchałem go w końcu, ukląkłem na łóżku, wypinając się w jego stronę i chowając twarz w poduszkę.
Poczułem silną dłoń na moim biodrze. Wiedziałem co teraz nastąpi, dlatego zacisnąłem mocno powieki, zagryzając wargę, żeby nie krzyknąć. Mikaru wsunął się we mnie od razu do końca, wypuszczając ze światem powietrze. Dobrze, że mój jęk zagłuszył materiał, w którym chowałem twarz. Brunet zastygał w bezruchu. Miałem wrażenie, że idealnie do siebie pasujemy i dokładnie wypełnia moje wnętrze… Odczekałem chwilę. Po czym poruszyłem na próbę biodrami, co zachęciło długowłosego do powolnego wyjścia ze mnie, a następnie ponownego zagłębienia się. Starałem się wychodzić mu naprzeciw, ale trudno było mi na początku złapać odpowiednie tempo. Nasze ruchy z każdą chwilą stawały się gwałtowniejsze i bardziej chaotyczne. Kiedy zmienił trochę kąt, trafił w moją prostatę, co wyrwało z mojego gardła głośny krzyk rozkoszy, na szczęście choć trochę ponownie stłumiła go poduszka. Jedna z jego dłoni zacisnęła się na mojej męskości, stymulując ją, a druga coraz mocniej i boleśniej wbijała się w biodro, ale nie byłem w stanie o tym teraz myśleć. Wiedziałem, że nie wytrzymam już długo. Miałem wrażenie, że cała krew i pożądanie kumulują się w tej jednej, dolnej części ciała. Czasami rozumiałem o co chodzi z powiedzeniem, że mężczyźni myślą tym co mają w spodniach, a nie rozumem.
Nagle przez moje ciało przeszła silna fala przyjemnych, potężnych dreszczy, doprowadzając mnie na skraj rozkoszy i powodując, że przed oczami zrobiło mi się ciemno, a ja krzyknąłem. Moje mięśnie spięły się. Z trudem utrzymałem się na nogach. Mikaru zacisnął mocniej ręce na moich biodrach i przyspieszył. Czułem, że jedna z nich jest pokryta lepką, gęstą substancją, będącą dowodem mojego niedawnego spełnienia. Nie musiałem długo czekać, gdy usłyszałem głośne westchnienie bruneta i poczułem ciepłą ciecz wypełniającą moje wnętrze. Chłopak pchnął jeszcze kilka razy i wyszedł ze mnie, kładąc się obok. Opadłem na posłanie przy nim. Obaj ciężko dyszeliśmy, próbując złapać powietrze i dojść do siebie. Uchyliłem niezwykle ciężkie powieki i zobaczyłem te piękne szare tęczówki, które jeszcze lekko zamglone wpatrywały się teraz w moje oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie. Poczułem silne ramię przyciągające mnie do siebie. Oparłem głowę na jego torsie i od razu zasnąłem.
Jeszcze nie do końca przebudzony uśmiechnąłem się delikatnie na wspomnienie tego co miało miejsce w nocy. To był jeden z lepszych, jak nie najlepszy seks w moim dotychczasowym życiu. Wtuliłem twarz bardziej w poduszkę i zachichotałem, jak jakaś nastolatka. Po chwili jednak spoważniałem, zamierając. Spojrzałem na miejsce obok siebie. Westchnąłem cicho. Tak jak przypuszczałem było ono puste. Czego ja się w ogóle spodziewałem? Wiedziałem, że tak będzie, ale podświadomie miałem jeszcze malutką iskierkę nadziei, że chociaż zaczeka aż wstanę. Odprowadziłbym go przynajmniej do drzwi i pocałował na pożegnanie… ostatni raz. Tylko czy to wszystko nie byłoby wtedy dla mnie jeszcze trudniejsze? Chociaż z drugiej strony czy mogłoby być trudniej?
Przejechałem palcami po części łóżka zajmowanej w nocy przez niego, ale była już całkiem chłodna. Przymknąłem na chwilę powieki, po czym usiadłem na łóżku i od razu się skrzywiłem.
Mój tyłek.
Próbując na razie jeszcze za dużo nie myśleć wstałem powoli z łóżka i zgarnąłem po drodze piżamę, której elementy były w przeciwnych kątach pokoju. Poszedłem wziąć zimny i szybki prysznic.
Kiedy wychodziłem z łazienki, mój pies siedział przed drzwiami, machając leniwie ogonem. Owczarek też wyglądał, jakby zauważył, że on odszedł…
- Zaraz pójdziemy na spacer. – Pogłaskałem Rukiego, po czym potarmosiłem mu uszy. – Chyba już za nim nie tęsknisz? - Uśmiechnąłem się smutno.
Bo ja tak.
Poszedłem do kuchni, gdzie od razu rzuciła mi się w oczy biała kartka i błękitna koperta, leżące na stole. Zatrzymałem się na chwilę w miejscu. Odetchnąłem głęboko i wolno podszedłem do mebla. Wyciągnąłem drżącą dłoń po złożony kawałek papieru. Przez chwilę wpatrywałem się w niego tępo, zastanawiając co może być tam napisane. Gdy tak się jej przyglądałem rozbudziła się we mnie jakaś głupia, irracjonalna nadzieja na… coś. Niepewnie, nie mając zupełnie pojęcia czego się spodziewać rozłożyłem kartkę
Dziękuję za wszystko.
M.
M.
Poczułem ukłucie żalu i bólu.
Tylko tyle? Żadnego wyjaśnienia? Żadnego adresu, czy numeru telefonu? Żadnego „jeszcze się zobaczymy”? Żadnego „wrócę”? Nic? - Zacisnąłem mocno usta, tworząc z nich zapewne wąską kreskę. Teraz już byłem pewny, że wieczorem wykazałem się jedynie głupotą i naiwnością. Uczucia oraz pragnienia wzięły górę nad rozsądkiem i teraz będę tego zapewne przez najbliższy czas żałował… I nawet jeżeli oddając się Mikaru, chciałem mu tym coś przekazać to albo nie zrozumiał mojego przesłania, albo po prostu nie chciał tego zrobić… Dla niektórych przecież coś takiego nic nie znaczy. Czemu on miałby być inny? – Mógł chociaż napisać, że jestem kiepski w łóżku… lub niezły… Cokolwiek… - Byłem wściekły, czy raczej… zawiedziony i zraniony. Podarłem kartkę, rozrzucając jej szczątki na podłogę. Opadłem na krzesło i schowałem twarz w dłoniach. Najgorsze teraz było chyba wrażenie, że na ustach czuję jeszcze jego pocałunki, a na ciele jego przyjemnie, chłodne, silne ręce. Wszystkie tłumione myśli i wątpliwości rzuciły się nagle na mnie z impetem oraz bezwzględnością – Kurwa. Dałem się przelecieć facetowi, któremu chyba w ogóle na mnie nie zależało, jak jakaś… W końcu gdyby było inaczej to zapewne coś by napisał, powiedział… prawda? Tak to jest jak się myśli… dołem, a nie rozumem. – Zaśmiałem się cicho, choć w ogóle nie było mi do śmiechu. Przetarłem twarz rękami. Dopiero co wstałem, a już czułem się cholernie zmęczony. Po chwili położyłem dłonie na kolanach i spojrzałem na stół. – A może on mnie tylko wykorzystał? Może kogoś… Nie, nie, nie! Nie kończ tego. – Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową. – On nie był taki…
Mój wzrok padł na drugą rzecz pozostawioną w kuchni. Wziąłem błękitną kopertę do ręki, od razu czując, że zawiera coś w miarę ciężkiego. Obracałem ją chwilę w dłoniach, po czym przechyliłem tak, że ze środka z cichym brzękiem coś wypadło na drewniany blat. Wpatrzyłem się w owy przedmiot, szerzej otwartymi oczami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz