Brunet, trzymając mnie cały czas za dłoń, szedł uparcie przed siebie, zgrabnie manewrując między wszelkimi przeszkodami jakie tylko znajdowały się na jego drodze, jakby dosłownie widział w ciemności, co mnie nawet nie bardzo zdziwiło. Gdy chodziło o niego nic mnie już nie zaskakiwało. Najgorsze jednak było to, że chłopak całkowicie zajęty posuwaniem się naprzód w ogóle nie zwracał uwagi na moje, nie takie drobne wcale, problemy z utrzymaniem równowagi, gdyż co chwilę potykałem się lub prawie wpadałem na jakieś sosny, które on nagle omijał.
- Mogłeś powiedzieć, że będziemy spacerować po lesie w nocy – mruknąłem niezadowolony, ocierając się plecami o kolejne drzewo, które w ostatniej chwili zauważyłem i mniej więcej zdołałem uniknąć zderzenia z nim.
Jutro cały będę podrapany i posiniaczony! – Nagle jakaś gałąź walnęła mnie prosto w twarz. Syknąłem lekko już zirytowany, unosząc do góry dłoń i masując poszkodowane czoło. – Kolejne zadrapanie do kolekcji!
- No chyba, że nie podoba ci się mój nos, a wstydziłeś się powiedzieć mi to wprost. Cholera… – potknąłem się po raz kolejny o jakiś korzeń. Odetchnąłem głęboko, licząc do dziesięciu wspak. – Wziąłbym wtedy może jakiś podręczny noktowizor lub chociaż małą latarkę… Aua - jęknąłem uderzając wolną dłonią o jakiś pień. Przeklinając cicho pod nosem pomachałem nią, żeby nocne powietrze choć trochę złagodziło ból. Natomiast Mikaru zamiast mi współczuć zaśmiał się bezczelnie, nawet nie zwalniając. Warknąłem niezadowolony, ale nic już nie powiedziałem, wsłuchując się w leśne odgłosy.
Po kilku kolejnych krokach, w czasie których zdążyłem już wymyślić parę ładnych wiązanek na jego temat, do moich uszu doszedł dźwięk, którego jeszcze nigdy w tej okolicy nie słyszałem i z niczym nie potrafiłem skojarzyć choć wydawał się tak bardzo znajomy… Zmarszczyłem lekko brwi, a z każdym kolejnym metrem odgłos był coraz wyraźniejszy, pomimo iż otaczające nas drzewa nieco go przytłumiały.
- Już niedaleko – poinformował mnie brunet i po chwili faktycznie ujrzałem między pniami drzew jaśniejsze niż wcześniej prześwity. Pod sam koniec drogi zwolniliśmy trochę nasz marsz.
Zmrużyłem lekko oczy, skupiając się na obrazie przed sobą, przez co pociągnięcie za rękę zaskoczyło mnie na tyle, że jak zwykle potknąłem się o jakiś bliżej niezidentyfikowany przedmiot, niemalże dosłownie wypadając z leśnej ściany. I jak się można było spodziewać, nie udało mi się utrzymać równowagi. Zdążyłem jedynie przekląć pod nosem, zamykając jednocześnie powieki i oczekując na bliższy kontakt nosa z gruntem, który na szczęście nie nastąpił dzięki silnym, ciepłym ramionom osoby, posiadającej niezawodny refleks, który teraz wykorzystała. Chłopak przytrzymał mnie, a ja niepewnie otworzyłem swoje niebieskie patrzałki. Kątem oka zobaczyłem jego twarz koło mojej własnej tak bardzo blisko… za blisko. Odskoczyłem od bruneta, jak oparzony. Stanąłem prosto na nogach i odruchowo, nerwowym gestem otrzepałem ubranie. Odchrząknąłem lekko zmieszany, a Mikaru uśmiechnął się uroczo.
Dopiero teraz rozejrzałem się po okolicy, która… zapierała dech w piersiach.
Czy to jakiś chwyt?
Uchyliłem usta w szoku i otworzyłem szerzej oczy. Jak zahipnotyzowany przeszedłem obok bruneta, nawet na niego nie patrząc i skupiłem się całkowicie na chyba najpiękniejszym widoku jaki tylko w życiu widziałem.
Obrzuciłem wzrokiem całe skalne wzgórze, porośnięte jakimiś roślinami i niemalże na samym środku przecięte przez wodospad. Wiedziałem, że skądś znam dźwięk, który usłyszałem już w lesie… Potężna struga wody, opadająca w dół pod wpływem siły grawitacji wydawała podejrzanie cichy, ale przyjemny dla uszu huk, jakby coś ją częściowo zagłuszało. Powiodłem, zapewne rozmarzonym trochę, wzrokiem od góry wzniesienia, aż do spienionego płynu u jego podnóża. Bezbarwna ciecz rozbijała się o skały, a dopiero potem wpadała do sporej wielkości jeziora, po którego tafli prześlizgiwało się światło gwiazd i księżyca, tworząc jasne refleksy, natomiast delikatne fale rozbijały się o jego brzeg.
Zapatrzony na ten widok nie zauważyłem nawet, że stałem teraz niemalże na samym brzegu zbiornika wodnego. Żaden ze zmysłów, całkowicie skupiających się na tym co miałem przed sobą, nie zarejestrował również, iż Mikaru podszedł do mnie od tyłu, a Ruki podreptał gdzieś, najwyraźniej pozwiedzać okolicę.
- Podoba ci się? – wyszeptał brunet, owiewając ciepłym oddechem moje ucho.
- Bardzo. – Błogi uśmiech wypełzł na moją twarz.
Czy wszyscy muszą wiedzieć, że mam słabość do takich widoków?
Chłopak przejechał nosem po mojej szyi. Wzdrygnąłem się lekko, ale po chwili wahania oparłem plecami o tors osoby stojącej za mną, która musnęła ustami skórę za uchem. Przymknąłem oczy, wzdychając cicho. Mikaru zaplótł palce na moim brzuchu i bez ostrzeżenia pociągnął mnie w dół, dość ciężko opadając na ziemię. Pisnąłem cicho zaskoczony, po czym usiadłem między jego nogami. Szarooki oparł brodę na moim ramieniu, przyciskając moją osobę do siebie.
Po chwili zastanowienia odsunąłem się trochę od drugiego ciała. Pochyliłem się do przodu, co zmusiło bruneta do poluźnienia uścisku.
- Co ty robisz? – mruknął niezadowolony, próbując przyciągnąć mnie bliżej, ale tak łatwo się nie dałem.
Co ja misiek jakiś jestem?
- Chce tylko zdjąć buty. – Uśmiechnąłem się krzywo, ściągając wspomnianą część odzieży i odrzucając ją gdzieś na bok. Bose stopy zanurzyłem w przyjemnie chłodnej wodzie i dopiero wtedy przysunąłem się jak najbliżej chłopaka, który mruknął zadowolony, ponownie zamykając mnie w swoim uścisku. Przymknąłem powieki, poddając się całkowicie dotykowi Mikaru. Jedną z dłoni poprzez materiał koszulki przesuwał powoli to w górę, to w dół mojego brzucha, przyprawiając mnie tym samym o przyjemne dreszcze.
Wsłuchując się w spokojny odgłos uderzeń serca bruneta i unosząc się wraz z jego klatką piersiową, moje ciało powoli dostosowywało się do narzucanego przez niego tempa, niespiesznie zwalniając swoją przyspieszoną do tej pory pracę. Dopiero po chwili doszło do mnie, że z przeciwnych kierunków ogarniają mnie dwa sprzeczne uczucia… z jednej strony osoba, która potrafiła dosłownie rozpalać zarówno zmysły jak i ciało, z drugiej natomiast ciecz, która mogła je ugasić… No przynajmniej to drugie… Niezwykle dziwne, a jednocześnie podejrzanie przyjemne…
- Więc… czemu właściwie musiałeś tu wrócić? – mruknąłem cicho, biorąc jedną z rąk chłopaka i zaczynając bawić się jego palcami. Tak naprawdę dalej bałem się poruszać ten temat. Jednak pomimo faktu, iż nie chciałem o tym myśleć, problem ten ciągle do mnie wracał jak jakiś bumerang, jasno dając do zrozumienia, że jeżeli nie dowiem się konkretnie o co chodziło nigdy nie da mi on spokoju. Dlatego właśnie niezależnie od odpowiedzi jaka padnie, w przeciwieństwie do wczoraj, teraz wolałem to wiedzieć. Chciałem być przygotowany na każdą ewentualność.
- Mówiłem… problemy rodzinne. – Przejechał nosem po moim karku. Przygryzłem lekko dolną wargę, powstrzymując kolejne westchnienie. Moje reakcje na jego pieszczoty były naprawdę irytujące.
- No, ale jakie? – Drążyłem dalej, niby obojętnie. Moje serce przyspieszyło odrobinę, oczekując na odpowiedź… Przyłożyłem wewnętrzną stronę jego dłoni do mojej, wyraźniej zauważając, że chłopaka jest sporo od niej większa. Uśmiechnąłem się lekko. Lubiłem duże ręce.
Między nami zapanowała pełna napięcia cisza. Mikaru wyraźnie nie spieszył się ze sprecyzowaniem co to były za problemy, ale ja nie miałem też zamiaru dać zbyt łatwo za wygraną. Gdy już postanowiłem i odważyłem się go o to spytać chciałem klarownej odpowiedzi, chociażby najgorszej i gotowy byłem na nią czekać nawet całą noc.
Hipokryta ze mnie…
- Brat mojego ojca wrócił. – Zaczął z ociąganiem. Oparł czoło na czubku mojej głowy, a ja siedziałem cicho, wsłuchując się w wypowiadane przez niego słowa, a krew w moich żyłach powoli przyspieszała swój bieg. Chłopak westchnął. – Dawno temu pokłócił się z rodzicami i wyprowadził z domu, a oni go wydziedziczyli. Teraz, po ich śmierci przyjechał do nas i domaga się swojej części, która powinna mu przypaść. Dlatego właśnie mamy przez to małe niesnaski w sprawie rodzinnego… majątku.
- Macie jakąś posiadłość? – Nie wytrzymałem. Dziwna euforia niemalże rozsadzała mnie od środka, gdy w jednej chwili doszło do mnie, że to jednak nie przez powody bardziej osobiste odszedł, a faktycznie rodzinne. Serce biło mi jak szalone i miałem ochotę go po prostu uściskać. Już nawet odkręcałem się w jego stronę… W ostatniej chwili dosłownie siłą się od tego powstrzymałem uznając, że jednak byłaby to chyba lekka przesada zwłaszcza, że on zapewne i tak by tego nie zrozumiał…
- Można tak powiedzieć. – Zaśmiał się, wtulając nos w moje włosy i kręcąc lekko głową. – Przez to właśnie musiałem wrócić. Żeby trochę załagodzić sytuację.
Nagle moja euforia nieco zmalała, a ja ściągnął brwi do środka twarzy, zastanawiając się przez moment nad wypowiedzianymi przez niego słowami.
- No… ale czemu właściwie ty musiałeś się tym zająć? – mruknąłem niezadowolony. Nie mieli kogoś innego, kto załatwiłby tą sprawę? Jego ojciec sam nie mógł się z tym uporać? Przecież to był jego brat. Dlaczego to spadło akurat na Mikaru?
- Podobno rodziców powinno się wspierać, nie uważasz? Zresztą nie było innej osoby, która mogłaby się z tym odpowiednio uporać. – Westchnął ciężko, jakby z lekkim zrezygnowaniem. Pochyliłem lekko głowę zmieszany.
Znów wykazałem się wyjątkową empatią…
- Zwłaszcza, że mój brat powiedział, iż nie ma najmniejszego zamiaru zajmować się tą czy jakąkolwiek inną sprawą tego typu. Nigdy jakoś nie potrafił dogadać się z naszym ojcem. Zazwyczaj mieli inne poglądy na dane problemy. – Brunet przejechał kciukiem po zewnętrznej stronie mojej dłoni. - Tylko matka jako tako trzymała go w ryzach.
To znaczy, że ona…? Zaraz…
- Masz brata? – spytałem na głos zaskoczony, odwracając głowę w bok tak, żeby choć trochę widzieć twarz Mikaru. Jedna z jego ciemnoszarych tęczówek spoczęła na mnie. Uniósł widoczny dla mnie kącik ust i kiwnął nieznacznie na potwierdzenie.
- Yhy… młodszego. Nic specjalnego. Ignorant, egoista i dupek. To przez niego głównie spadają na mnie wszelakie kwestie rodzinne.
- Nic nie mówiłeś – odpowiedziałem lekko zawiedziony, że jakoś nigdy nie wspominał mi o czymś tak ważnym jak rodzeństwo. Tak w ogóle to nie zdarzyło się, żeby kiedykolwiek mówił mi coś o swojej rodzinie.
- Bo nie pytałeś? – Zgrabnie odbił piłeczkę z wyraźnym zadowoleniem.
Taki z ciebie cwaniak? – Uśmiechnąłem się trochę krzywo.
- Zatem… to ty musiałeś być zawsze tym grzecznym i ułożonym? Przestrzegałeś zasad, słuchałeś się rodziców…
- Ktoś musiał. – Mikaru przerwał mi lekko zirytowanym głosem, przez co od razu zamilkłem, nie chcąc go jeszcze bardziej denerwować. Zgarbiłem lekko ramiona. Przecież ja tylko chciałem zażartować…
Gdy otwierałem już usta, żeby zapytać go jeszcze o matkę, delikatnym ugryzieniem w kark, skutecznie mi to uniemożliwił. Westchnąłem przeciągle, przymykając powieki i zaciskając palce na jego dłoniach, które bez skrępowania wsunęły się pod moją koszulkę. Ciało nazbyt szybko zaczęło na to wszystko reagować, a chłopak wyczuwając to zamruczał gardłowo i powoli przesuwał ręce wyżej, natomiast zęby zastąpił język, który niespiesznie, bez skrępowania jeździł po skórze szyi, zostawiając po sobie mokre ścieżki. Zagryzłem od wewnątrz policzek, żeby spróbować nie jęczeć i nie dawać mu tym samym jeszcze więcej satysfakcji, bo z pewnością jakoś by to wykorzystał.
Kiedy natarczywe kończyny Mikaru dotarły prawie do klatki piersiowej, z drobnymi problemami odkleiłem je od siebie, słysząc za sobą ciche, zawiedzione powarkiwanie. Uniosłem kąciki ust. Odwróciłem się twarzą do szarookiego, od razu siadając mu okrakiem na udach, ale tak, żeby nasze ciała się ze sobą nie stykały, po czym wpiłem się w jego usta. Wplotłem palce w ciemne kosmyki, przysuwając twarz bruneta jeszcze bliżej swojej, aby zwiększyć doznania. Dłonie chłopaka wylądowały na mojej tali, unieruchamiając mnie w jednym miejscu. Już zapomniałem jaki był silny… Westchnąłem przeciągle. Miałem ochotę przysunąć się bliżej i otrzeć o niego, ale sam mi to skutecznie uniemożliwiał, zaciskając teraz palce na miednicy. Naparłem językiem na wargi Mikaru, który cicho zachichotał, ale bez sprzeciwu uchylił zachęcająco usta, jednak nie skorzystałem z zaproszenia, wycofując się całkowicie.
- Droczysz się ze mną. – Przesunął dłonie na moje pośladki, przyciągając biodra bliżej swojego ciała i wywołując tym niekontrolowany dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Jakżebym śmiał – odpowiedziałem z rozbawieniem, przenosząc usta na jego szyję i skubiąc ją delikatnie. Mikaru wciągnął ze światem powietrze, odchylając głowę do tyłu, jeszcze bardziej ją w ten sposób eksponując. Przez materiał spodni czułem jego podniecenie, które powoli i mi zaczynało dawać o sobie znać. Mimowolnie uniosłem kąciki ust. Kiedy ugryzłem lekko odsłonięty obojczyk brunet nagle odsunął mnie od siebie, wstając.
- Co ty…? – Spojrzałem w górę zaskoczony i lekko zdezorientowany. Chłopak uśmiechając się do mnie drapieżnie. Ściągnął z siebie koszulkę, ukazując smukły, ładnie umięśniony tors. Zamrugałem kilka razy, zastanawiając się co on niby zamierza. Młodzieniec przesunął opuszkami palców po nagiej części ciała od obojczyków w dół, zatrzymując je w końcu na pasku spodni. Przełknąłem nerwowo ślinę, odsuwając się trochę do tyłu.
On chyba nie chciał…?
- Chyba się nie boisz? – Przekrzywił lekko głowę, mrużąc zadziornie oczy.
- O… oczywiście, że nie! – jęknąłem, czując krople potu na czole.
- To dobrze – odpowiedział wyraźnie rozbawiony. – To idziesz? – Uśmiechnął się, wyciągając w moim kierunku dłoń.
- Dokąd niby? – Uniosłem do góry brwi, całkowicie zbity z tropu. A moja wyobraźnia wcale mi nie pomagała, podsuwając obrazy jakiejś chaty ukrytej wśród drzew, do której by mnie zaprowadził, a potem… Odkrząknąłem nerwowo, zażenowany własnymi myślami. Ciepło rozlało się na moich policzkach, a ja modliłem się, żeby światło ciał niebieskich nie było na tyle mocne, żeby brunet je zauważył.
- Popływać. – Zaśmiał się, łapiąc moje ramię.
O ja głupi… - skarciłem się w duchu.
Chłopak pociągnął mnie delikatnie do góry, stawiając twarzą do siebie. Już zapomniałem, że byliśmy niemalże tego samego wzrostu… Przesunąłem wzrokiem po jego przystojnej twarzy, mimowolnie zatrzymując się na dłużej na dość wąskich ustach, wykrzywionych teraz w lekkim uśmiechu. Zanim zdążyłem pomyśleć co robię przysunąłem się do niego nieznacznie i musnąłem jego wargi swoim, patrząc uważnie w jego ciemne oczy. Dłonie Mikaru przejechały delikatnie po moich bokach, a gdy dotarły do linii spodni spiąłem się, jednak on nie przesunął ich niżej, zatrzymując je na biodrach. Mój oddech spłycił się nieznacznie, gdy chłopak podwinął koszulkę, po czym ściągnął mi ją, rzucając gdzieś na bok. Na chwilę zatrzymał wzrok na medalionie, który cały czas miałem przy sobie, a w jego oczach pojawiła się jakaś trudna do zinterpretowania emocja.
- Chodź. – Pociągnął mnie lekko za szlufkę.
- W spodniach? – jęknąłem cierpiętniczo, postępując krok za chłopakiem.
- Możesz zdjąć, jak chcesz. – Zaśmiał się i nagle zatrzymał, przez co na niego wpadłem.
- Nie… dzięki. – Wiedząc, że stoi już na brzegu jeziora popchnąłem go do tyłu, przez co wpadł do wody. Zaśmiałem się, postępując krok naprzód. Mikaru nagle wynurzył się z wody i bez ostrzeżenia złapał za rękę pociągając mnie za sobą. Pisnąłem zaskoczony, a już po chwili otoczyła mnie bezbarwna ciecz i głucha cisza, przez którą słyszałem własną krew szumiącą mi w uszach. Najszybciej jak mogłem wynurzyłem się krztusząc, po czym stanąłem na równych nogach. Przetarłem mokrą twarz dłońmi, żeby móc otworzyć oczy.
- Jak mogłeś! – zacząłem z wyrzutem. - Chciałeś mnie utopić? – Zakasłałem, przeczesując palcami włosy.
- Nie. – Mikaru objął mnie w pasie, przyciągając do siebie, a woda „pobudzona” przez wodospad obijała się delikatnie o nasze uda. – Nie chciałem. – Pocałował mnie w czoło. Nie mogąc już wytrzymać zaśmiałem się głośno. Widząc jego karcące spojrzenie pocałowałem chłopaka w policzek, po czym wyplątałem z objęć szarookiego i poszedłem bardziej w głąb jeziora popływać.
Woda była naprawdę cudowna, a panujący wokół nas mrok zamiast zniechęcać jeszcze bardziej kusił do oddania się chwili. To było naprawdę niezwykłe i kojarzyło mi się z filmami o jakichś egzotycznych krajach, do których chciałbym kiedyś się wybrać…
Gdy zerknąłem kątem oka w bok zauważyłem Rukiego, który wrócił już ze swojego spaceru i leżał teraz nad brzegiem uważnie nas obserwując. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł… Z iście szatańskim uśmiechem podpłynąłem bliżej niego. Psiak zamachał leniwie ogonem, a ja bez żadnych skrupułów ochlapałem go wodą.
- To było niesamowite. – Zaśmiałem się, siedząc już na brzegu jeziora w pełni ubrany. – Ale nie musiałeś mnie podtapiać – prychnąłem, próbując udać oburzenie.
- Nic nie robiłem. – Mikaru uniósł dłonie w obronnym geście. W odpowiedzi pokazałem mu język, co niezwykle rozśmieszyło bruneta.
Pogłaskałem po grzbiecie równie mokrego jak my owczarka, który teraz leżał koło mojej nogi. Uśmiechnąłem się dość blado pod nosem. Zastanawiałem się jak długo mogę jeszcze zostać. W końcu dziś nie powinienem wracać aż tak późno, dlatego… Podniosłem się otrzepując pobieżnie spodnie.
- Chyba… powinienem już iść – mruknąłem, prostując się i patrząc niepewnie na bruneta, który również po chwili wstał.
Mikaru podszedł do mnie, patrząc prosto w oczy i pocałował delikatnie w usta. Powoli, jakby z wahaniem założyłem dłonie za jego szyję, przysuwając się bliżej niego. Gdy jedna z przyjemnie chłodnych rąk wylądowała na moim rozgrzanym i zapewne zaczerwienionym policzku, uchyliłem wargi. Chłopak bez chwili namysłu wsunął do ich wnętrza ciekawski język, niespiesznie je badając i przyjemnie ocierając o mój, który nie pozostał obojętny na natarczywe zaczepki. Przymknąłem powieki, nie zamykając ich jednak całkowicie, żeby widzieć jego twarz.
Było mi dobrze. Tutaj. Obok niego. Przy brunecie czułem się swobodnie, jakbym nie miał zmartwień. Zazwyczaj zachowywał się tak, jakby wiedział o mnie więcej niż ktokolwiek inny, a mi to nigdy i w żaden sposób nie przeszkadzało. Był niemalże tak idealny, że było to po prostu nierealne, a jednocześnie tak bardzo do niego pasowało…
Zamruczałem głośno gdy szarooki pogłębił pieszczotę, wsuwając dodatkowo dłoń w moje włosy, a drugą obejmując mnie w tali.
Powoli, wbrew wszelkiej logice dochodziło do mnie kim on tak naprawdę może być. I choć nie chciałem sobie tego do końca uświadamiać, wszystko na jego temat z każdą kolejną chwilą łączyło się w mojej głowie w całość. W przerażającą i nierealną całość, która nigdy nie powinna mi nawet przyjść na myśl i kiedyś zapewne tak właśnie by było.
Jednak póki nie zobaczę, nie będę musiał o tym wiedzieć ani w to wierzyć… prawda?
W moim całkowicie racjonalnym, do jakiegoś etapu w życiu, umyśle po prostu się to nie mieściło. Dla mnie był… normalny, ciepły, żywy…
Mikaru z wyraźnym ociąganiem odsunął się ode mnie.
- Odprowadzę cię. – Spojrzałem na niego, po czym kiwnąłem tylko głową.
Czemu nigdy nie próbuje mnie zatrzymać?
Gdy wyszliśmy z lasu na znaną mi już polanę Mikaru, dalej trzymając mnie za dłoń zatrzymał się nagle, zmuszając tym samym moją osobę do tego samego. Chłopak rozejrzał się dookoła, mrużąc podejrzliwie oczy.
- Trafisz stąd, prawda? – zapytał nie spoglądając nawet na mnie, a skupiając się na jakimś punkcie w lesie. Powiodłem za jego wzrokiem marszcząc lekko brwi, ale nic tam nie zauważyłem. Odwróciłem się powoli w jego stronę.
- Tak, ale… - przerwałem, mrugając kilka razy. Dopiero po krótkiej chwili doszło do mnie, że miejsce gdzie jeszcze przed momentem stał brunet było puste. Rozejrzałem się wokół w jego poszukiwaniu, ale nigdzie go nie zauważyłem. Westchnąłem ciężko, przeczesując włosy. Czy on zawsze musi tak znikać? Jakby się rozpłynął w powietrzu dosłownie.
- Ruki idziemy – mruknąłem do psa, który nadstawiając uszy, rozglądał się lekko zdezorientowany. – Ruki. – Poklepałem się po nodze, żeby zwrócić jego uwagę. Owczarek od razu zareagował, przekręcając łeb w moją stronę, po czym podszedł machając radośnie ogonem.
Bez przeszkód przeszliśmy niemalże całą polanę. Gdy doszliśmy już do brzegu lasu, gdzie powinniśmy wejść, usłyszałem głuche warczenie mojego zwierzaka, co zmusiło mnie do zatrzymania się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz