Blog o tematyce yaoi/shonen-ai (boy&boy). Jeśli ktoś nie jest zainteresowany, proszę o opuszczenie go. Pozostałych witam serdecznie.
Gdyby znalazła się osoba, która byłaby zainteresowana kontaktem, ze mną (o coś zapytać, porozmawiać, ochrzanić... itp. itd.) gg: 25194153
Rozdziały sprawdzane są przez Akari. :)
Przytoczone przeze mnie zdanie (w belce i na nagłówku) to słowa Williama Somerseta Maughama.

piątek, 8 lipca 2011

"Słodka" niespodzianka (cz. II)

Dzisiaj są Walentynki. Święto Zakochanych, którego brunet jako takiego nie uznawał, a co za tym idzie również nie obchodził. Dla niego 14 lutego był dniem takim samym jak każdy inny. Nigdy nie mógł zrozumieć i nadziwić się entuzjazmowi większości ludzi, których dosłownie ogarniał szał chęci sprawienia ukochanej osobie jakiejś niespodzianki… prezentu, wyjścia na kolację, biletu na koncert czy do kina… Jakby zwykłego szarego dnia nie mogli podarować im chociażby czegoś małego i miłego, tylko czekali na specjalny pretekst ku temu.
Gdyby nie chłopak mężczyzny, pewnie nawet by nie pamiętał, że takie święto w ogóle istnieje. Od tych kilku lat gdy się spotykają, pomimo tłumaczenia blondynowi, iż on osobiście dzień ten ma głęboko w… poważaniu on i tak co roku, akurat tą datę musi pamiętać i wymyślać na nią coś „specjalnego”, a przez to wymuszać niejako na Seanie, by on również wziął w tym wszystkim udział.
Osioł.
Jeszcze, gdyby Walentynki były w lecie to może lepiej by to przeżył, ale nie. Musiały zostać ustanowione akurat w środku zimy, kiedy pogoda wprawiała w chandrę i depresję, sprawiając, że człowiekowi czasami dosłownie nic się nie chce. Choć z drugiej strony, to naprawdę niezwykłe i zastanawiające, że dla niektórych jeden taki dzień wystarczy, żeby zachciało się im powrócić do życia.
Mężczyzna spojrzał na zegarek elektroniczny na kuchence.
- Już prawie czas – mruknął do siebie zabierając z szafki kieliszek i małą buteleczkę szampana. Wyłączył światło i wyszedł z kuchni.
Po drodze zahaczył jeszcze o salon. Zerknął na ciemnozielone, duże posłanie i uśmiechnął się delikatnie. Po cichu podszedł do kotka, który zastrzygł uszami, ale nie przerwał wykonywanej przez siebie czynności, jaką było doprowadzenie swojego futerka do porządku. Kucnął koło wiklinowego kosza i przekrzywił lekko głowę.
- Miałeś iść spać. – Sean uniósł kąciki ust wyżej. Kocurek słysząc znajomy głos, zatrzymał zgiętą łapkę w połowie drogi i przeniósł niezwykle jasnozielone oczy na ciemnowłosego. Miauknął cicho. Młodzieniec pogłaskał zwierzątko po łebku, na co od razu zamruczało, przymykając oczy. – Bądź grzeczny. – Pouczył go jeszcze, wstając. Zgasił światło w pomieszczeniu i pogrążonym w mroku przedpokojem ruszył do gabinetu, gdzie czekał już na niego komputer z zastopowanym drugim filmem.
Usiadł na fotelu i odstawił przyniesione przez siebie rzeczy na biurko. Kątem oka zerknął na szkarłatną kopertę, na której widniała duża 2, a pod nią napis: Odtwórz mnie o godzinie 17, 14 lutego. Uśmiechnął się delikatnie, po czym spojrzał na dolny, prawy róg ekranu, na zegar, który wskazywał 3 po 17.
- Zabawę czas zacząć – mruknął rozbawiony, włączając nagranie. Po kilku sekundach czarne tło zastąpiła postać przystojnego blondyna, który majstrował coś przy urządzeniu.
- …Przynajmniej już teraz mniej więcej wiem jak się tym obsługiwać. – Usłyszał po chwili cichy, znajomy głos i opadł na mebel, podpierając brodę na zgiętej dłoni. – A ty zawsze powtarzałeś, że ja się na technice i majsterkowaniu nie znam. – Przedrzeźnił głos ciemnowłosego, po czym pokazał język do kamery.
- Bo się nie znasz. – Zaśmiał się mężczyzna. – Nawet instrukcję źle potrafisz zrozumieć. – Potarł palcem policzek.
- Chociaż czasami może i mam problemy z uruchomieniem jakiegoś ustrojstwa. – Skrzywił się lekko. – Nie ważne. – Blondyn usiadł kilka kroków od urządzenia. – Mam nadzieję, że kierowałeś się moimi wskazówkami i twa ciekawość, której za bardzo nie posiadasz…
- W odróżnieniu od ciebie. – Uśmiechnął się trochę krzywo.
- …właśnie się nie obudziła. – Młodzieniec na ekranie monitora przekrzywił głowę, mrużąc podejrzliwie oczy. – No ale przejdźmy do rzeczy. Życzeń nie lubisz, więc ci ich składać nie będę, zwłaszcza w taki sposób. Zresztą na pewno wiesz, że chce dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Chociaż coś lepszego niż ja już zapewne nigdy cię nie spotka. – Zachichotał, przeczesując wyraźnie już przydługą grzywkę, która przysłaniała dość duże oczy. – Zatem wznieśmy może toast. – Chłopak wyciągnął skądś identyczną mini-butelkę szampana, jak tą załączoną do paczki i podniósł ją na wysokość kamery, żeby partner mógł ją zobaczyć.
Sean uśmiechnął się lekko i sięgnął po swój podarek. Odruchowo wstrząsnął nią lekko i bez problemów otworzył, nalewając lekko żółtawego płynu do kieliszka.
- Cholera. – Spojrzał na filmik, gdzie blondyn chwilę siłował się z korkiem. – Nic nie mów – mruknął w kierunku kamery, a brunet, który chciał właśnie coś dodać, zaśmiał się tylko, ponownie opadając na fotel z kieliszkiem w ręku. – Nareszcie! …Kurwa! – Tryumfalny krzyk natychmiast został zastąpiony warknięciem. A młodzieniec przed kamerą podskoczył, gdy część alkoholu rozlała się na jego spodnie. – Siedzenie sobie zalałem – jęknął cierpiętniczo. Sean słysząc to zaśmiał się głośno, choć wiedział, że jego lubemu chodziło o nieszczęsną poduszkę. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo często zdarzały mu się takie słowne potknięcia, które można było bardzo różnie interpretować w zależności tak naprawdę od własnych potrzeb.
- Ja to zawsze mam szczęście – mruknął pod nosem nadawca przesyłki, wlewając resztę płynu do własnego kieliszka. Nie patrząc na zalane ubranie usiadł z powrotem na zapewne mokrej poduszce przed kamerą i od razu się rozpromienił. – To zdrowie! Za nas! – Uniósł do góry naczynie.
- Za nas. – Sean zrobił to samo co jego partner i po chwili obaj wypili cały alkohol.
Bezalkoholowy? – Brunet zakrztusił się naprawdę zdziwiony. Odsunął trochę żółtawy płyn i spojrzał na niego podejrzliwie. Co jak co, ale Chris czasami lubił napić się dobrego trunku. Jednakże czegoś TAKIEGO jeszcze nigdy nie wybrał… Młodzieniec zmarszczył lekko brwi. Dopiero teraz zaczął wyczuwać w tym wszystkim jakiś podstęp. Nie wiedział jeszcze jaki, ale…
- Dobra. Teraz musisz chwilę poczekać. – Black uśmiechnął się szeroko i podniósł. Brunet, nadal lekko zszokowany, odstawił pusty kieliszek obok butelki. – Tylko nigdzie się nie ruszaj. – Nadawca schylił się trochę i wyciągnął przed siebie ręce, pokazując aby mężczyzna siedział na swoim miejscu. – Nigdzie – powtórzył.
- Nie jestem głuchy. – Sean siłą powstrzymał ziewnięcie.
Po kilku minutach czekania zaczął się niecierpliwić. Zwłaszcza, że nagle strasznie zachciało mu się spać… Miał ochotę położyć się do łóżka, wtulając twarz w mięciutką poduszkę i odpłynąć. A było to co najmniej dziwne, bo przecież dziś się wyjątkowo wyspał. W końcu, nie wiedząc czego się spodziewać po swoim osobistym wariacie wolał mieć nadmiar siły… Ułożył się wygodniej na fotelu i przymknął powieki. Ponownie powstrzymał ziewnięcie.
- Już – usłyszał radosny głos od strony laptopa. Z ociąganiem otworzył oczy i spojrzał na tryskającego szczęściem partnera, który przyniósł ze sobą jakąś przezroczystą miseczkę. Sean zmarszczył lekko brwi, wpatrując się w znajdujący się w niej czerwony płyn.
- Co do…
- Uwielbiasz truskawki, prawda? – Wsadził palec w naczynie, patrząc zalotnie na kamerę. Pomieszał w nim chwilę, po czym z ociąganiem wyciągnął go i brunet mógł zobaczyć jak gęsta ciecz pokryła całą jego powierzchnię. Chris uniósł go na wysokość swojej twarzy, a jego partner wstrzymał na chwilę oddech. Powoli odkręcił się profilem do kamery, zerkając na nią kątem oka. – To sos… truskawkowy oczywiście… – Blondyn wyciągnął koniuszek języka i przejechał nim po całej długości palca. Sean przełknął ślinę i poprawił się na fotelu. W tej chwili naprawdę zatęsknił za swoim chłopakiem.
Evans usilnie próbował odgonić od siebie chęć snu, ale ona uparcie się jego trzymała, przez co nie mógł się całym sobą skupić na Chrisie oraz jego poczynaniach.
- Jest taki… – Język młodzieńca ponownie przejechał po pokrytym czerwoną cieczą opuszku palca i westchnął. Po chwili włożył go do ust. Sean poruszył się niespokojnie, trochę płycej oddychając gdy grdyka blondyna drgnęła, a jego powieki przymknęły się na chwilę. Po kilku sekundach Chris wyciągnął go spomiędzy swoich warg. – Mmm... słodki. – Blondyn uśmiechnął się kącikiem ust i z powrotem odkręcił się przodem do kamery. Brunet od razu zauważył tajemniczy uśmiech, zdobiący twarz młodzieńca i psotne iskierki, igrające w jego oczach. Christopher oblizał wargi.
Co on…?
Sean zmarszczył lekko brwi, starając się skupić na odtwarzanym filmie. Lecz pomimo coraz szybciej bijącego serca i płynącej w żyłach krwi, która szumiała mu w uszach, czuł się dziwnie zmęczony i otępiały. Powieki z każdą sekundą stawały się cięższe i tylko siłą woli powstrzymywał ich zamknięcie. Nie miał pojęcia co się z nim działo… Przecież powinno być odwrotnie. W końcu widok partnera naprawdę na niego działał, czuł się bardziej pobudzony, ale z drugiej strony… miał wrażenie iż odpływa…
- Wiesz… – Chris zwiesił tajemniczo głos, który dotarł do oglądającego filmik już jakby z oddali. Blondyn ponownie zanurzył palec w czerwonym płynie, który przystawił do swoich kuszących ust, pozwalając by trochę gęstej cieszy spłynęło po jego brodzie. Zmrużył lekko oczy – że truskawki uznaje się za afrodyzjak?
Zanim Sean zdążył się nad czymkolwiek zastanowić to stłumione pytanie było ostatnim jakie usłyszał z nagrania, gdyż zaraz po nim pogrążył się w ciemności…

- Boże, co ja tu robię? – Rudzielec jęknął cicho już chyba po raz setny w ciągu godziny, stojąc na ciemnym korytarzu i rozglądając się nerwowo na boki. Czuł się jak jakiś złodziej, którego zaraz ktoś przyłapie na gorącym uczynku i ukarze.
Drugi mężczyzna, który mu towarzyszył syknął tylko w odpowiedzi. Wsadził klucz do odszukanej jakoś dziurki. Marszcząc lekko w skupieniu brwi powoli przekręcił go. Zamek bez problemu ustąpił.
- To samobójstwo!
Blondyn zignorował jego słowa, całkowicie zajęty powolnym uchylaniem drzwi, które w pewnym momencie zaskrzypiały dość głośno. Mark wzdrygnął się przestraszony, natomiast drugi na ten dźwięk, od razu zatrzymał je i skrzywił się lekko, nasłuchując. Na korytarzu cały czas roznosiły się odgłosy kłótni jakiejś pary i ujadanie psa. Jednakże w interesującym ich mieszkaniu panowały spokój i cisza. Kiedy po kilku minutach, upewniwszy się, że z wnętrza pomieszczenia nie dochodzi do niego żaden odgłos, wślizgnął się do środka. Bez słowa odsunął się trochę robiąc miejsce przyjacielowi, który jednak nie ruszył się z miejsca.
- Kurwa – szepnął wychylając głowę na korytarz. Zmrużył lekko oczy poszukując zarysów sylwetki swojego towarzysza, który kulił się gdzieś pod ścianą. – Chodź idioto – mruknął, wpatrując się w lekko zgarbionego młodzieńca. Brązowooki westchnął zrezygnowany i najciszej jak tylko potrafił wszedł do pomieszczenia, ostrożnie zamykając za sobą drzwi.
- Jak myślisz?
- Chyba się udało – odpowiedział Chris, rozglądając się po zalanym mrokiem wnętrzu. – W salonie też jest ciemno. – Wychylił się trochę, żeby sprawdzić czy faktycznie tak jest. – Zaryzykujmy. – Uśmiechnął się delikatnie i znalazł włącznik, którego dotknął. Jasna struga sztucznego światła zalała przedpokój, oślepiając na chwilę młodzieńców. Obaj mężczyźni syknęli cicho, mrużąc nieprzyzwyczajone oczy.
- Jezu. Przypomnij mi, co ja tu robię? – Ponownie jęknął rudzielec mrugając intensywnie. Cała ta sprawa przestała mu się podobać. Dlaczego dopiero teraz doszły do niego możliwe konsekwencje tego zuchwałego czynu?
- Pomagasz przyjacielowi.
- Wiesz, że zginę marnie w cierpieniu i katuszach, jak on się dowie, że maczałem w tym palce?
- Oj Risu. Nie dowie się. Poza tym jak zawsze histeryzujesz – mruknął blondyn, patrząc na wystraszonego kolegę.
- Nie nazywaj mnie tak – jęknął cierpiętniczo Mark, co rozmówca całkowicie zignorował.
Egoista! Pomyśl co MI może zrobić. – Christopher przełknął cicho ślinę, przeglądając w głowie ewentualne kary, do których na pewno będzie się zaliczał przymus spania na sofie. Wzdrygnął się, przypomniawszy sobie, jak nie tak dawno temu musiał spać na niej AŻ dwa dni. Miał po nich wrażenie, że wszystkie dyski ma dosłownie poprzestawiane. Gdyby jego chłopak nie zamknął wtedy jeszcze sypialni na klucz…
- Zresztą, trzeba było najpierw pomyśleć, a potem się zgodzić. – Wzruszył ramionami wchodząc w końcu w głąb mieszkania.
- Cham – syknął. – To nie powinieneś mi jęczeć, że rujnuje ci życie i to nie tylko to seksualne… – Brązowooki wszedł do salonu.
Black uśmiechnął się szerzej na te słowa, zaglądając do sypialni, która również tonęła w mroku. Zmrużył oczy, próbując dojrzeć czy ktoś nie śpi w łóżku.
Więc faktycznie się udało. – Zachichotał. W końcu gdyby było inaczej, jego partner już dawno wyskoczyłby na nich z zaciśniętymi pięściami i chęcią mordu w oczach, a wtedy to rzeczywiście byłoby samobójstwo.
- Chris!?
Słysząc swoje imię podskoczył zaskoczony, po czym pobiegł do salonu z chęcią zamordowania przyjaciela, że się tak wydziera.
- Jezu, ciszej – syknął w wejściu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, dopiero po chwili dostrzegając kucającego przy czymś Marka. Uniósł do góry jedną brew.
- Od kiedy macie kota? – Rudowłosy odkręcił na chwilę w jego stronę głowę, uśmiechając się szeroko.
- Co? – Blondyn zdziwił się jeszcze bardziej i powoli podszedł do kolegi, zasłaniającego swoją sylwetką wiklinowy kosz, który z każdym kolejnym krokiem był coraz lepiej widoczny. Kiedy stanął nad towarzyszem zobaczył, że patrzy on na małego kociaka. Na jego usta wypłynął szeroki uśmiech i od razu kucnął obok. – O boże. Jaki słodziutki – pisnął, nie zwracając uwagi na zachowanie zwierzaka, który podejrzliwie łypał na Risu. Kiedy Mark wyciągnął dłoń, żeby pogłaskać futrzaka, ten fuknął niezadowolony i zjeżył lekko sierść.
- Nie lubi cię – stwierdził wesoło Chris. Mężczyzna skrzywił się lekko, zabierając rękę. Kociak widząc to uspokoił się i przekrzywił lekko głowę. Utkwił swoje jasnozielone tęczówki, otoczone dużo ciemniejszą obwódką w blondynie. – Ma podobny kolor oczu do mnie – zachichotał młodzieniec.
- I pewnie tak samo rąbnięty charakter – mruknął brązowooki – Aua – jęknął, czując łokieć wbijający mu się między żebra. – Za co? – Zerknął na rozmówcę, który już nie zwracał na niego uwagi i wyciągał dłoń do kocurka. Powiódł za jego ręką wzrokiem i prychnął niezadowolony, gdy kapryśne zwierzę pozwoliło mu się pogłaskać, mrucząc jeszcze do tego cicho.
- Podobno zwierzęta wyczuwają ludzi.
- Tak jasne. – Mark przewrócił oczami. – Idę sprawdzić gabinet. – Podniósł się i ruszył w stronę wspomnianego pomieszczenia.
- Jaki słodki jesteś. – Palec mężczyzny wsunął się w mięciutką sierść na brzuchu kociaka, na co tamten zachwiał się i przewrócił na grzbiet, prychając cicho. Blondyn zaśmiał się łapiąc łapkę malucha i potrząsając nią chwilę. Zwierzątko fuknęło, machając energiczniej ogonem.
- Chris!? – Przyjaciel zawołał go, na co tamten aż podskoczył, przeklinając pod nosem. Zerwał się z miejsca, unikając w ten sposób pazurków kota i pobiegł do niedużego pokoju. – Miałeś być ciszej idioto. Pogięło ci…
- Udało się. – Risu uśmiechał się zerkając na fotel.
Zielonooki podszedł do mebla i również uniósł kąciki ust. W tle rozbrzmiewał dalej film, który Black nagrał na samym końcu płyty, tak na wszelki wypadek. W końcu ile można mówić o truskawkach, nawet rozkładając je na czynniki pierwsze?
Brązowooki rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując w ostateczności wzrok na biurku.
- … Chyba nie dawałeś mu tych środków w alkoholu? – Rozszerzył oczy, widząc niemalże pustą butelkę szampana, stojącą na meblu.
- Jest bezalkoholowy, durniu…

Sean powoli dochodził do siebie. Nie miał zielonego pojęcia co się tak naprawdę stało. Ostatnie co pamiętał, to… Przełknął ślinę, przypominając sobie palec blondyna znikający w ustach, a potem już ciemność.
Zemdlałem?
Próbował podnieść głowę i jęknął cicho, gdy po jego ciele rozeszła się fala bólu. Zmarszczył lekko brwi i powoli otworzył oczy, ale nic się nie zmieniło. Ze wszystkich stron otaczał go mrok. Zamrugał kilka razy w nadziei, że to coś da, jednakże nie mógł dostrzec nawet konturów. Jego ciało było dziwnie zdrętwiałe. Przymknął powieki próbując się uspokoić i przeanalizować sytuację. Odruchowo chciał przeczesał włosy palcami i dopiero teraz doszło do niego, że ma przywiązane do czegoś ręce.
- Co do cholery? – warknął i szarpnął się, ale nic poza świadomością, iż jego nogi również zostały unieruchomione, nie zdziałał. – Kurwa.
Po chwili usłyszał ciche skrzypienie drzwi i zamarł, wsłuchując się we wszystkie otaczające go odgłosy. Do jego uszu doszły niepewne kroki, jakby ktoś się skradał. Przekręcił twarz w ich stronę i zmarszczył brwi.
- W końcu się obudziłeś. – Materac ugiął się, gdy ktoś wdrapał się na łóżko.
No chyba sobie żartujecie.
- Chris?
- No… tak. – Zaśmiał się niepewnie blondyn, drapiąc z zakłopotaniem po karku.
Gdy to wszystko sobie wyobrażał wyglądało to trochę… inaczej. Bardziej romantycznie. Obrzucił nagie ciało partnera wzrokiem i zwilżył spierzchnięte wargi. Choć obecny widok Evansa silnie na niego działał i miał ochotę już zrealizować dalsze swoje plany, dopiero teraz zrozumiał, że mężczyzna może nie być za bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy. Wyciągnął dłoń, żeby po tak długim czasie rozłąki go dotknąć, ale w ostateczności cofnął ją, wzdychając cicho.
Co on tu robi? – Brunet ponownie ułożył głowę tak, że wydawało mu się iż patrzy w sufit. Naprawdę mógł wszystkiego się po nim spodziewać, ale nie czegoś takiego. No kto normalny pomyślałby, że jego kochanek przywiąże go do łóżka, zasłaniając przy tym oczy.
Zboczeniec jeden.
Zaczął analizować całą zaistniałą sytuację od początku.
Paczka, płyty, niespodzianka, bezalkoholowy szampan… Aż otworzył oczy z szoku, gdy nagle go oświeciło.
To chyba niemożliwe…? O boże! – jęknął. – Zamorduje go!
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że…? – Przekręcił głowę w stronę miejsca, gdzie wcześniej słyszał głos swojego chłopaka. – Powiedz, że nie dodałeś niczego do tego swojego prezentu. – Black nic mu nie odpowiedział, przez co na chwilę zapanowało pełne napięcia milczenie, w czasie którego w Seanie narastała złość. Choć nie tak potężna jakby się tego spodziewał, ale jednak…
No on chyba żartuje! – Oczami wyobraźni brunet już widział, jak chłosta swojego partnera za coś takiego. Czy naprawdę nie można tego było zrobić w bardziej cywilizowany sposób, tylko podstępem?!
- Chris? – syknął przez zaciśnięte zęby.
- Eee…
- Jakie e?!
- No miałem przecież nie mówić… – Zachichotał nerwowo.
- Chyba sobie ze mnie kpisz? – Szarpnął się jeszcze raz, wrzynając tylko sznury dość boleśnie w skórę. Gdy uniósł do góry głowę warknął cicho, gdyż kolejna fala bólu rozlała się po jego ciele.
- Oj uspokój się, bo sobie krzywdę zrobisz – jęknął zdenerwowany blondyn, patrząc na poczynania Evansa. Wyciągnął dłoń, którą przytrzymał jego ramię.
- To dlatego był bezalkoholowy – mruknął do siebie Sean, jakby nie słysząc słów młodzieńca. Ponownie opadł na łóżko. – Ale dlaczego mnie tak łeb napierdala?
- Eee… wypadek przy pracy. – Zaśmiał się nerwowo Christopher, przełykając ślinę. No przecież mu nie powie, że ten idiota, który mu pomagał, źle wymanewrował i przez przypadek walnął jego głową o framugę drzwi, prawda? Dobrze, że jakimś cudem go jeszcze nie upuścił, biadoląc jak to mu jest przykro, choć niewiele brakowało. Na domiar złego Mark powiedział, że to jego wina bo był zdenerwowany.
Też coś!
- Wypadek – powtórzył głucho brunet, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Ale to nie tak miało wyglądać. – Black władował się w końcu na biodra kochanka i pocałował go lekko w usta. Ciemnowłosy mruknął coś niezrozumiale, czując jak ciepłe, nagie ciało młodzieńca styka się bezpośrednio z jego skórą.
Jeszcze mnie rozebrał?! – jęknął wewnętrznie nie mogąc uwierzyć w tupet blondyna.
- Co?
- Twój prezent – mruknął prosto do ucha mężczyzny owiewając je ciepłym oddechem. Sean zadrżał, a nos Chrisa przejechał po jego małżowinie.
Evans tak bardzo chciał się wkurzyć na zielonookiego za ten wyjątkowo durny i chyba nieprzemyślany do końca pomysł. Ale nie mógł. Wystarczyło jedno muśniecie czy delikatny dotyk, żeby cała złość z niego wyparowała, dając miejsce innemu uczuciu… Zdecydowanie za długo młodzieniec był na wyjeździe i zbyt dużo czasu nie byli razem, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
- Co to? – mruknął, czując jak chłopak wyciska coś gęstego na jego ciało.
- Hmm… chcesz spróbować? – zapytał blondyn, uśmiechając się promiennie i nalał sobie na palec trochę płynu, który rozprowadził na ustach. Nachylił się nad Seanem i musnął jego wargi swoimi, zostawiając na nich trochę lepkiej cieczy. Brunet oblizał się, a czując smak ulubionych owoców, uśmiechnął się lekko.
Christopher odetchnął z ulgą, że jednak chyba nie będzie awantury i ponowił rozlewanie gęstego płynu koło wrażliwych miejsc na ciele kochanka, który kręcił się trochę niespokojnie, gdy chłodny sos stykał się z jego ciałem. W pewnej chwili przesunął się na nogi mężczyzny, żeby nie pominąć również jego członka. Kiedy tylko słodka ciecz zetknęła się z wrażliwą skórą, Evans wciągnął ze świstem powietrze, wyginając się lekko. Już sama wyobraźnia i owocowy zapach zaczynały na niego działać niezwykle pobudzająco. Przywiązanie go do łóżka w ogóle mu w tej chwili nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie… Wolałby tylko widzieć swojego chłopaka…
- Mógłbyś mi chociaż ściągnąć tą opaskę – mrukną niezadowolony.
- Nie. – Wesoły głos Blacka dotarł do jego uszu.
- Jak to nie? – Uniósł gwałtownie głowę, a białe plamy zamigotały mu przed oczami, więc z powrotem opadł ciężko na poduszki. Ten wypadek musiał być naprawdę poważny. Pewnie jutro będzie miał po nim guza jak dynia. Był tylko ciekawy kto mu to zrobił… W końcu sam zielonooki nie zdołałby przenieść go z gabinetu tutaj.
Blondyn zawisł nad partnerem.
- Normalnie – szepnął mu do drugiego ucha. – Chcę, żebyś skupił się na innych zmysłach wzrokowcu… Na słuchu, - Sean już chciał zaprotestować, gdy poczuł mokry język w swoim uchu, co wydobyło z jego gardła westchnienie, a Chris zachichotał cicho – na dotyku, – przejechał opuszkami palców po żebrach młodzieńca, sprawiając, że jego oddech przyspieszył, a ciało zadrżało – na smaku. – Ponownie pocałował go delikatnie w usta, tak, żeby zostawić na nich jeszcze trochę sosu. Kiedy ciemnowłosy wystawił język, żeby go zlizać jasnooki wysunął swój tak, że na chwilę się ze sobą zetknęły, wywołując u obydwu przyjemne motyle w podbrzuszu. – I zapachu. – Wziął tubkę z której wyciskał gęsty płyn i przysunął go do narządu węchu mężczyzny. Brunet wciągnął powietrze, a Black pocałował go w czubek nosa. – I żebyś wykorzystał własną wyobraźnie… – Owiał ciepłym oddechem wargi partnera.
Zielonooki uśmiechnął się szeroko widząc, że kochanek zaczyna na wszystko odpowiednio reagować, co chwilę przełykając ślinę. Sam odczuwał coraz większe pragnienie i nie wiedział jak długo wytrzyma. Gdyby posiadał na sobie jakieś ubranie, pewnie już dawno byłoby zdecydowanie uciążliwe oraz zbędne.  Miał ochotę wziąć go w tej chwili bez żadnych zahamowań i nawet przygotowania, ale widział, że musi się powstrzymać, bo jeszcze przykleiłby się przez ten sos do Seana, co w sumie nie było taką złą alternatywą… Dwa miesiące rozłąki to jednak zdecydowanie dla niego za długo.
Serce Evansa z każdą chwilą biło coraz szybciej, a cała tłoczona przez nie krew i pożądanie kumulowało się w dolnych partiach ciała. Klatka piersiowa unosiła się intensywniej w górę i dół. Nie przepadał za tym kiedy chłopak tak się z nim bawi, wszystko przeciągając. On wolałby to wszystko skończyć od razu, bez zbędnego przedłużania. Choć teraz już przynajmniej rozumiał dlaczego blondyn go przywiązał. Pewnie obawiał się odwrócenia ich ról…
Poczuł nagle język młodzieńca na swojej grdyce, przesuwający się miarowo z góry do dołu i aż zadrżał z przyjemności, wzdychając cicho.To było zupełnie coś innego niż zwykłe pieszczoty. Ciemnowłosy miał wrażenie, że kochanek zlizując z niego sos chce pobudzić wszystkie istniejące nerwy, jakie tylko miał w ciele, a o których zapewne nawet nie słyszał i… udawało mu się to.
Każdy kolejny ruch Chrisa rozpalał ich coraz bardziej. W tym momencie to on był panem sytuacji i to od niego zależało jak długo to wszystko będzie trwało.
Przez ciała obu mężczyzn przebiegały niekontrolowane dreszcze, a ich oddechy i płynąca krew, odnajdywały powoli wspólny rytm, zakłócający panującą w sypialni ciszę. Black przesunął się z szyi Seana na jego obojczyki na przemian liżąc je oraz przygryzając lekko i wydobywając tym samym coraz głośniejsze westchnienia i nieśmiałe jeszcze jęki z gardła bruneta. Jasnooki błądził palcami po bokach partnera, który odchylił głowę do tyłu. Już zapomniał, że jeszcze przed chwilą go bolała lub raczej nie zwracał uwagi na nic co dzieje się wokół nich, skupiając całkowicie na delikatnym, ale stanowczym dotyku.
Gdy Christopher z grubsza „oczyścił” tą część ciała swojego chłopaka, zajął się jednym z sutków Evansa, zataczając wokół niego coraz mniejsze kółka. Mężczyzna wygiął ciało w łuk, próbują otrzeć się o blondyna, który był jednak za daleko. Zęby zielonookiego zacisnęły się lekko na brodawce, a kciuk powoli masował drugą, sprawiając, że z każdą chwilą stawały się twardsze, a młodzieniec coraz ciężej łapał powietrze. Black uśmiechnął się, wsłuchując w najpiękniejszą dla niego muzykę, jaka rozchodziła się po sypialni, a wydobywała z gardła partnera.
Pożądanie sprawcy całego zamieszania powoli brało górę nad jego opanowaniem i chęcią przedłużania przyjemności, a jednocześnie męczarni ciemnowłosego.
Przesunął się w dół, przejeżdżając tylko pobieżnie językiem po słodkiej ścieżce na brzuchu. Rękami cały czas wodził wzdłuż ciała Seana, wywołując u niego dreszcze i gęsią skórkę. Gdy wyznaczoną dróżką dotarł do pępka, zanurzył w nim na chwilę końcówkę języka, na co brunet jęknął przeciągle, zachłystując się wciąganym właśnie do płuc powietrzem.
Chris uniósł wyżej kąciki ust, skupiając teraz całą uwagę na najczulszej części ciała swojej „ofiary”. Zerknął w górę na jego do połowy zakrytą przepaską twarz i chuchnął na nabrzmiałą już męskość, która tylko czekała na choć chwilę uwagi z jego strony. Mężczyzna jęknął głośniej, a twarz zielonookiego rozświetlił szatański uśmiech. Zachęcony reakcją kochanka przejechał językiem po całej długości jego członka, zatrzymując się na jego główce. Widział jak Evans zagryza dolną wargę, próbując zapanować nad wydobywającymi się z jego gardła żenującymi odgłosami przyjemności. Wsunął język pod napletek, zataczając kółka. Sean wygiął się, wyrzucając bardziej biodra ku górze. Black zmarszczył lekko brwi i z pełną premedytacją wycofał się, czemu towarzyszył pomruk niezadowolenia.
- Jaki jesteś niecierpliwy. – Jasnooki zaśmiał się cicho.
- Radzę ci się przymknąć – mruknął brunet. Poczuł dłonie dotykające jego wystających kości miednicy i warknął cicho. Blondyn z niezwykłą siłą przycisnął biodra kochanka do łóżka, żeby uniemożliwić mu jakiekolwiek ruchy. – Kurwa. Nie baw już się ze mną – syknął. Chris zachichotał zamykając usta na główce jego męskości i zasysając się na niej lekko.
Nie zwracał na razie uwagi na własne potrzeby. Skupił się całkowicie na dawaniu przyjemności Seanowi, który zacisnął dłonie na przytrzymujących go linach. Uśmiechnął się złośliwie zataczając językiem kółka na przyrodzeniu mężczyzny, po czym pochłonął całą jego męskość, od razu szybko poruszając głową. Oddech ciemnowłosego stał się urywany i płytki.
Jedna z dłoni Blacka, przytrzymująca do tej pory biodro młodszego, zajęła się jądrami lekko je ściskając i masując. Pomimo chęci powstrzymania westchnień i jęków, Sean nie panował już nad ciałem oraz głosem,  pobudzony. Jeszcze mocniej złapał przytrzymujące go sznury.
Zielonooki czuł coraz bardziej drżący i nabrzmiały członek w ustach, na którego główce ponownie się zassał, mrużąc lekko oczy. Ciało Evansa w pewnym momencie zesztywniało i głośno jęcząc, doszedł w usta blondyna, opadając ciężko na łóżko. Chris połknął tyle ile zdołał, ocierając dłonią brodę z resztek gęstej cieczy, którą wytarł o pościel.
Sean starał się uregulować oddech, zachłannie łapiąc powietrze. W tym czasie jasnooki usiadł na nogach kochanka samemu próbując opanować szaleńczo walące serce. Oparł rękę na brzuchu swojej „ofiary” i sięgnął do szuflady, wyciągając z niej nawilżacz. Wycisnął trochę pachnącego płynu na palce, rozprowadzając go na nich.
Ponownie zawisł nad chłopakiem wpijając się gwałtownie w jego usta, jeszcze zanim Sean doszedł całkiem do siebie. Brunet naciągnął linę, którą przywiązane miał do łóżka ręce, podciągając się do góry do momentu, aż więzy na nogach nie werznęły mu się w skórę. Z całą pasją na jaką było go teraz stać oddal pocałunek, uchylając zachęcająco usta z czego partner od razu skorzystał, badając ich wnętrze językiem.
Blondyn naparł palcami na wejście młodzieńca, delikatnie je na początku masując, na co młodszy z nich spiął się lekko. Chris patrząc uważnie w miejsce, gdzie powinny być ciemne oczy mężczyzny chwycił ustami jego dolną wargę, ssąc lekko, co od razu go rozluźniło. Ciche westchnienie wyrwało się z gardła Evansa, a zielonooki ponownie wpił się w wargi partnera ocierając się dość nachalnie językiem o jego własny. Bez problemu wsunął od razu dwa palce, poruszając nimi nieśpiesznie i rozkrzyżowując je najbardziej jak tylko mógł w ciepłym wnętrzu.
Na początku brunet skrzywił się lekko, czując w sobie obce ciało, czego jasnooki nie mógł zauważyć przez opaskę. Jednak tak szybo jak uczucie dyskomfortu się pojawiło, tak też zniknęło. Wprawdzie nie czuł na razie przyjemności, ale nie miał zamiaru już dłużej czekać. Chciał go poczuć w sobie…
- Starczy. – Sean z trudem oderwał wargi od ust swojego lubego, niemalże wgniatając głowę w poduszkę.
Black bez słowa wyciągnął palce. Nalał na dłoń nawilżacz. Gdy tylko poczuł dotyk na pobudzonym narządzie, westchnął cicho i przymknął oczy. Obficie rozprowadził płyn na swoim członku, po czym zabrał ze stolika wcześniej przygotowany nóż. Przeciął nim liny krępujące nogi bruneta i oplótł nimi swoją talię.
Naprowadził nabrzmiałe przyrodzenie na wejście mężczyzny i pocałował go mocno, po czym wbił się w niego, wzdychając przeciągle w usta partnera. Sean warknął cicho, przyciskając drugie ciało jeszcze bliżej siebie. Chris uśmiechnął się, rozumiejąc tą jawną aluzję i pchnął, wchodząc w niego najgłębiej jak tylko mógł.
Uwielbiał to uczucie.
Przez cały ten czas nie odrywał się od warg swojego chłopaka, nie licząc momentów, gdy brakowało im powietrza. Tak bardzo się za nimi stęsknił… Oparł jedną dłoń na jego policzku i pomimo palącego go pożądania poczekał chwile aż młodzieniec się przyzwyczai.
Po kilku minutach Evans poruszył dość gwałtownie biodrami, nabijając się bardziej na męskość blondyna. Na ten znak Chris wszedł w niego jeszcze głębiej. Z każda kolejna chwilą jego ruchy stawały się coraz silniejsze i bardziej chaotyczne.
Ich oddechy za każdym razem były płytsze i nierówne, a krew płynęła w żyłach niezwykle szybko, rozpalając oba ciała.
Kiedy Black trafił w końcu we wrażliwy splot mięśni partnera, Sean jęknął przeciągle w jego usta, a wzdłuż kręgosłupa przeszedł dreszcz. Czuł kropelki potu pojawiające się na skórze, a plecy przyjemnie ocierały się o miękki materiał znajdujący się pod nimi.
- Mocniej – jęknął, gdy kochanek na chwile się od niego oderwał.
Zielonooki uśmiechnął się z trudem i od razu wykonał prośbę, rozszerzając trochę nogi ciemnowłosego, który przylgnął ciaśniej do jego ciała. Starał się wychodzić ruchom partnera naprzeciw. Obaj już nie hamowali coraz głośniejszych jęków, które na szczęście dla sąsiadów, tonęły w złączonych w pocałunku ustach.
Pomimo wcześniej przebytego spełnienia, członek bruneta znów zaczął twardnieć pobudzony tarciem, jakie powstało między ich ciałami. Chris chwyci go wolną dłonią od razu szybko stymulując. Chciał, żeby doszli w tym samym momencie.
Czuł, że obaj są już na granicy, dlatego przyspieszył jeszcze bardziej, dostosowując ruchy dłoni. Po kilku gwałtowniejszych pchnięciach, ciała obu mężczyzn na chwilę spięły się ogłaszając spełnienie, po czym wykończony blondyn opadł ciężko na kochanka przy okazji zsuwając mu opaskę z oczu. Powoli starali się uspokoić swoje przyspieszone oddechy i wyrywające się z klatek piersiowych serca, które waliły jak szalone.

- Wiesz, że na początku miałem ochotę zamordować cię za tą „niespodziankę” – mruknął Sean, zerkając na leżącego na jego klatce piersiowej młodzieńca, który wodził dłonią po boku Evansa. Ich ciała lepiły się od słodkiego, gęstego sosu i nasienia ciemnookiego.
- Domyślam się. – Zachichotał cicho, szczypiąc mężczyznę.
- Aua. Za co?
- Kopnąłeś mnie. – Blondyn oparł brodę na torsie bruneta i z wyrzutem spojrzał w jego ciemnogranatowe oczy, w których uwielbiał się zatapiać. Z daleka wygadały jakby były całkiem czarne, jednak po bliższym przyjrzeniu się im, można nawet było dostrzec o ton jaśniejsze przebłyski.
- To było za głowę.
- Ale to nie był mój… „wypadek”. – Nadął lekko policzki oburzony. No może to była wina Marka, ale przyjaciel mimo wszystko mu pomógł. A Chris doskonale wiedział, jak bardzo rudzielec mógł narazić się przez to Seanowi, który jak mu ktoś podpadnie do najprzyjemniejszych nie należał…
- To czyj? – Evans zmrużył groźnie oczy. Już trzeci raz pytał swojego chłopaka kto pomagał mu dotargać jego nieprzytomne ciało do sypialni, ale on uparcie milczał, nie chcąc zdradzić tożsamości pomocnika.
- Mówiłem, że nie powiem… – Uśmiechnął się szeroko, na co młodszy mężczyzna zmarszczył lekko nos. – O! Tak w ogóle, to co to za kot śpi w naszym salonie? – Chris wdrapał się na kochanka, kładąc ręce na jego klatce piersiowej i opierają na nich brodę. Utkwił swoje jasnozielone oczy w jego ciemnych tęczówkach.
- To prezent.
- Dla kogo? Bo chyba nie dla mnie? – Uniósł do góry jedną brew. – Ja zawsze chciałem czarnego kociaka. – Przypomniał i przekrzywił lekko głowę, a Sean zaśmiał się głośno.
- Właśnie dla ciebie. Z okazji naszej rocznicy. – Ciemnowłosy poruszył się, unosząc kąciki ust.
- Rudy? – Brwi Blacka podjechały do góry. Jakoś ten kolor niezbyt dobrze mu się kojarzył.
- Oj tam… Poza kolorem futra jest do ciebie w jakiś sposób bardzo podobny. – Zachichotał.
- No tak jest tak samo słodki i uroczy. – Zielone tęczówki zalśniły radośnie, a na ustach młodzieńca pojawił się szeroki uśmiech.
- Raczej równie nieznośny i niezdarny… Aua – mruknął, gdy Chris wbił mu palec między żebra.
- Jak to? – Zmrużył groźnie oczy, na które wpadła mu grzywka.
- Normalnie. – Wzruszył ledwo dostrzegalnie ramionami. – Jak przyszedłem do jego poprzedniej właścicielki z Amy. – Na dźwięk tego imienia blondyn skrzywił się lekko.
Nigdy nie lubił tej dziewczyny. Wysoka, ładna, inteligentna, ułożona… przebiegła suka, która nawet nie miała tyle przyzwoitości, żeby choć udawać iż nie podrywa jego chłopaka. Nieraz się już kłócili o to, żeby brunet się z nią nie spotykał i w ostateczności przystali na ograniczenie ich wspólnych wypadów.
- Było pięć kociaków. Dwa bardziej czarne, dwa białe i on…
- Wziąłeś go, bo był jedyny w swoim rodzaju? – Christopher wciął się w wypowiedź Evansa, który spojrzał na niego ostrzej. Po chwili jednak wyraz jego twarzy złagodniał.
- Nie. Raczej, dlatego że jako jedyny nie zainteresował się tym, iż przybyli jego potencjalni nowi właściciele i wolał ganiać za zajączkami jakie rzucał mój zegarek. – Zaśmiał się. – Właśnie tak jak ty. Gdy coś go interesuje, obcych ma głęboko gdzieś i się im nie podlizuje. – Blondyn uśmiechnął się szeroko, podciągając do góry i całując Seana w czubek nosa.
- Jesteś kochany.
- Tak wiem, poza tym macie podobny kolor tęczówek… No dobra wzrok odzyskałem i nogi mi rozwiązałeś, to może jeszcze zrobisz to samo z rękami?
- Hm… – Zielonooki uniósł oczy ku górze, jakby się nad czymś zastanawiając, po czym przeniósł rozbawione spojrzenie na granatowookiego. – …Nie. – Chris uśmiechnął się szeroko, aż przymykając oczy i wtulił jakby nigdy nic w bok swojego chłopaka.

2 komentarze:

  1. o boziu boziu boziu!! Jak ja mogłam tego nie zauważyć!!!! Toż to mój one-shot!! Mówiłam już,że ich uwielbiam?:P A kociaka to najbardziej...^^ ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Jakoś nie wpadłam na to, że ta niespodzianka może się tak właśnie skończyć. Zapowiadało się trochę tak, jakby Sean miał iść tropem wskazówek.
    Bardzo lubię twoje one-shoty.

    --
    bytaasteful.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń