Przepraszam was bardzo za spóźnienie... To miał być prezent na Mikołajki, ale jak widać nie bardzo się udało. Jednak mam nadzieję, że wybaczycie mi lekki poślizg, a sam one-shot (złożony oczywiście z dwóch części... niedługo to stanie się chyba moją tradycją :]) wam się spodoba :)
To oto tu stworzone coś (plus późniejsza część oczywiście) chciałam dedykować Akari, bez której pewnie by nie powstał :* a także wszystkim osobom, które moim zdaniem z pewnością na to zasłużyły... Tak, tak mówię tu o Tobie Ario, .OLU. i Shevo :)
A i jeszcze komuś... mojemu drogiemu "Psujowi mikserów" C(: twoja ciekawość mnie kiedyś dobije... ale Ty o tym zapewne wiesz ^^ Dzięki za "wyrozumiałość" i całą resztę :)
~~**~~**~~
Kolejna fala tłumu weszła do – i tak przepełnionego – wagonu. Ludzie bez żadnych skrupułów przepychali się, tworząc w środku jeszcze gorszy ścisk. W takich momentach doskonale było widać jak większość ludzkości potrafi być egoistyczna, niekulturalna czy wręcz zacofana. Wśród tych śpieszących się postaci był niski, krępy mężczyzna, który sapiąc głośno, przecisnął się jakoś między barierkami, popychając przy tym całkowicie pogrążonego we własnych myślach, ciemnowłosego chłopaka. Nastolatek brutalnie wyrwany z głębokiego zamyślenia zmarszczył brwi, obrzucając go chłodnym spojrzeniem, po czym bez żadnego słowa przesunął się w bok.
Szatyn nie należał do osób wybitnie spokojnych i bezkonfliktowych, jednak dzisiaj nie miał ochoty na jakiekolwiek kłótnie czy chociażby sprzeczki. Może właśnie dlatego, poza wyraźnym skrzywieniem się, nie skomentował również faktu, że jakaś kobieta bez żadnych skrupułów wbiła mu szpilkę w stopę – obutą w zwykłe trampki – co z pewnością by zrobił, gdyby tylko nie był w stanie w jakim obecnie się znajdował. W tej chwili chciał po prostu olać cały ten tłum, spokojnie dojechać do swojej stacji i w końcu zrobić to do czego zbierał się już od jakiegoś czasu, a na co do tej pory nie znalazł ani krztyny odwagi.
Miodowooki westchnął ciężko akurat w momencie gdy pociąg lekko przyhamował, sprawiając, że w czystym odruchu podniósł rękę do góry, łapiąc za rurkę. Nie uśmiechała mu się kolejna porcja siniaków bądź, nie daj Boże, po raz wtóry złamana kończyna czy dodatkowa blizna…
- Kurwa, ale chamstwo – warknęła drobna brunetka, wpadając na niego. Niemalże automatycznie objął lekko dziewczynę, chcąc się w ten sposób upewnić, że nie upadnie ludziom pod nogi. Co jeszcze skończyłoby się przypadkowym zadeptaniem jej, a tego z pewnością nie chciał… Przynajmniej nie dzisiaj. I tak dziwił się jakim cudem, na kilkunastocentymetrowych szpilkach jakie nosiła, mogła w ogóle utrzymać względną równowagę w takim miejscu jak ruchomy środek komunikacji. Dla niego było to istne samobójstwo. A jej śmierć tego dnia niosłaby ze sobą zdecydowanie więcej złego niż dobrego. W ostateczności, kto go przypilnuje lub zmotywuje do działania, jak nie ona?
Świat chyba faktycznie schodzi na psy…
Nastolatek odetchnął ciężko, a miodowe tęczówki przeniosły się na Ashley w momencie, gdy opierała dłonie na jego torsie, żeby odsunąć się i z powrotem stanąć pewniej na nogach. Kiedy znalazła mniej więcej stabilny jej zdaniem grunt, odepchnęła się lekko od towarzysza, natomiast palcami o pomalowanych na bordowo paznokciach, złapała się ramienia chłopaka – okrytego ciepłą bluzą – jak zwykłego drążka, żeby nie stracić równowagi po raz kolejny. Szatyn spod przymrużonych powiek widział zmarszczone groźnie czoło i zaciętą minę przyjaciółki, wpatrującej się z czystym mordem w oczach w osobę stojącą tuż koło siebie, a która doprowadziła zapewne do jej zachwiania.
- Chcą, żeby ich szanować, a sami szacunku dla ludzi nie mają – powiedziała do kobiety w średnim wieku, na tyle głośno, że połowa ludzi wokół nich zwróciła uwagę na całą trójkę. Tak jakby on również w czymś tu zawinił… Młodzieniec odchrząknął cicho, zerkając przelotnie po twarzach najbliższych pasażerów i dostrzegając na jednych z nich zdziwienie, na innych niechęć, a na tych młodszych coś na kształt… podziwu?
Gael westchnął zrezygnowany, ponownie przenosząc spojrzenie na bojowo nastawioną brunetkę, która w ogóle nie zwracała uwagi, że babsztyl był co najmniej dwa razy od niej większy. Jednak kto tu zrozumie kobiety?
- Też coś! – fuknęła nastolatka niemalże wyniośle, gdy przyczyna jej drobnego wypadku całkowicie ją olała. Z frustracji wbiła mocniej palce w swój osobisty drążek, przysuwając się jednocześnie do szatyna, który nie zwrócił większej uwagi na drętwiejące juz lekko od uścisku ramie. – Zawsze się pchają na chama, a sami dupy nie ruszą jak trzeba – syknęła już ciszej. Jasnooki przewrócił oczami, nie wsłuchując się już w słowa narzekającej Ash. W końcu wiedział, że prędko to one się nie zakończą, dlatego wolał ponownie skupić się na podziwianiu znanych mu już widoków rozciągających się za oknem.
Spróbował wrócić do swoich przemyśleń sprzed kilku minut… W wyobraźni – wbrew samemu sobie – ponownie ujrzał skupionego na grze na gitarze młodzieńca. Widział jego lekko falowane blond włosy o średniej długości, które zwykle związane były niechlujnie jakąś wstążką lub rzemykiem sprawiającym, że kilka niesfornych pasemek uciekło, przysłaniając przystojną twarz. Szczupłe palce przesuwające się zwinnie po strunach i delikatny uśmiech błąkający się zarówno w kącikach ust, jak i oczu.
Nie o tym miałeś myśleć! – skarcił się w duchu, opierając głowę na napiętym ramieniu.
W końcu od samego rana rozważał jak ma do niego podejść, co zrobić... Nie miał zielonego pojęcia czy powinien, ot tak po prostu, zostawić pudełeczko chłopakowi? A może jeszcze wypadałoby zagadać? Przedstawić się? Jednak przede wszystkim, powinien odpowiedzieć samemu sobie na pytanie, czy w ogóle odważy się do niego chociażby zbliżyć?
Kurwa! Zachowujesz się jak jakaś nastolatka! – przeklął siebie w myślach, wzmacniając uchwyt na rurce. – Idiotę tylko z siebie na pewno zrobię! – Nieświadomie przygryzł wargę, nie zauważając nawet wpatrzonej w niego uważnie pary ciemnych oczu.
- Jeszcze się nad tym zastanawiasz!? – jęknęła cierpiętniczo Ashley, nie mogąc już patrzeć na zamyślonego przyjaciela. W końcu ile można roztrząsać jeden temat! – Przecież już to omawialiśmy z tysiąc razy. To nie jest jakaś dziewczyna, żebyś podchodził do niego jak do jakiegoś pieprzonego jajka – warknęła, jak zwykle o ton zbyt głośno, gdyż część osób albo odsunęła się od nich dostarczając w ten sposób trochę więcej powietrza, albo jeszcze bardziej przybliżyła, odbierając wcześniejszy zysk tlenu, widocznie zaciekawiona tematem…
Gael skrzywił się, pochylając lekko głowę, żeby przypadkiem nikt znajomy go nie rozpoznał. Dyskretnie rozejrzał się wokół siebie na tyle na ile pozwalały mu przydługie kosmyki i celowo niezmieniona pozycja, jakby chciał udać, że ta wypowiedź wcale nie dotyczyła jego. Kolejny raz przekonał się o tym, że ona zawsze narobi mu obciachu. Nieraz zastanawiał się jakim cudem on jeszcze z nią wytrzymuje i w jaki sposób ich przyjaźń przetrwała już tyle lat? Czy to ze względu na jego dobre serce? Szkoda mu ją zostawiać, bo wie, że nikt inny z nią nie wytrzyma? Czy może jednak jakieś chore przywiązanie…?
- Ash, głośniej, jeszcze tamta część wagonu cię nie słyszała – syknął w ostateczności, wskazując dyskretnie głową jedną z dalszych części pociągu, gdy tylko upewnił się, że nikogo tu nie zna nawet z widzenia.
Niemalże złote tęczówki wpatrywały się z zaciętością w ciemne oczy przyjaciółki, która bez żadnych wyrzutów odwzajemniała owo spojrzenie.
- Dobrze, że chociaż chłopcy już wysiedli. Brat by mnie chyba wyśmiał… – Odetchnął płytko, wyobrażając sobie swojego młodszego bliźniaka, próbującego powstrzymać wybuch śmiechu. Nie wspominając już o jego koledze, który dziś miał wyjątkowo paskudny humor.
To dopiero byłaby kompromitacja…
- Oj tam przejmujesz się. – Właścicielka bordowych paznokci machnęła obojętnie ręką, jak zwykle bardzo przejęta opinią innych.
Gael mruknął coś pod nosem, unosząc na chwilę wzrok ku górze, gdzie już nieraz szukał pomocy i wsparcia, jednak wbrew wszystkiemu, nigdy nic tam nie odnalazł. Często zazdrościł jej takiego podejścia do życia. Nastolatek niby też niezbyt przejmował się słowami obcych mu osób, ale zdarzały się jednak przypadki, że wypowiedziane przez nich zdania brał za bardzo do siebie. Sprawiając tym samym, że zaczynał porządnie zastanawiać się nad sobą, swoim postępowaniem i wieloma jeszcze innymi sprawami. Wkurzało go, że czasami był zbyt wrażliwy czy sentymentalny. W odróżnieniu oczywiście od Ash czy większości jego znajomych. Czego jednak można się spodziewać po awanturnikach, imprezowiczach, drobnych kieszonkowcach czy innych dziwakach lubiących zbędne ryzyko?
- Zresztą oni i tak już o wszystkim wiedzą. – Wzruszyła obojętnie ramionami, sprawiając, że chłopak spojrzał ponownie na dziewczynę, która celowo nie zwróciła większej uwagi na szok malujący się na jego twarzy. – No co? Po tobie zawsze widać, jak ktoś ci się podoba – dodała niemalże tryumfalnie, ukazując światu białe uzębienie. Gael wbił w nią niedowierzające spojrzenie, na co ona w odpowiedzi zatrzepotała intensywnie rzęsami. Szatyn wciągnął gwałtownie powietrze przez nos, nadymając lekko policzki.
- Pięknie kurwa. Po prostu pięknie – syknął na wydechu, zaciskając wargi w wąską kreskę. – Jeszcze tego mi do szczęścia brakowało. – Wolna ręka, okupowana częściowo przez Ashley, sięgnęła do torby, którą miał przerzuconą przez ramię i zanurzyła się w jej wnętrzu, starając się wyszukać średniej wielkości pudełeczko zagubione gdzieś w jej odmętach. Gdy teraz dokładniej przemyślał całą sytuację, to wszystko wydawało mu się tak strasznie tandetne i beznadziejne. Z każdą mijającą sekundą coraz bardziej też żałował, że powiedział o wszystkim przyjaciółce, bo wiedział, że ona z pewnością mu nie odpuści… – To chyba jednak zły pomysł – mruknął głośniej, chcąc w ten sposób przekazać jej swoje obawy.
Przez szybę pociągu widział rosnący w zastraszająco szybkim tempie peron, na którym za kilka minut mieli wysiąść.
Gael przełknął ślinę, zalegającą mu w gardle. Czuł, że im bliżej są celu swojej podróży i rozwiązania dręczącego go od rana problemu, tym bardziej się denerwuje, a odwaga, którą gromadził przez cały dzień powoli ulatnia się z niego, pozostawiając pustkę i irracjonalny strach… Serce waliło mu w klatce piersiowej coraz szybciej, a po głowie odbijało się jak echo pytanie: Co ty do cholery wyprawiasz?! Zachowywał się jak jakaś zauroczona pierwszy raz w życiu nastolatka i to dosłownie. W tej chwili zdecydowanie nie chciał tego robić. Na kogo on niby wyjdzie? Może to przełoży? Albo całkiem zrezygnuje? W ostateczności chyba niewiele traci…
- To świetny pomysł… Czasami przechodzisz samego siebie. – Ashley poklepała go mało delikatnie po plecach. Nie miała zamiaru pokazywać, że sama się stresowała, aby nie dolewać oliwy do ognia. Jeszcze całkiem by wtedy spanikował…
Brunetka naprawdę chciała dodać otuchy przyjacielowi. Miała głęboką nadzieję, że wszystko tym razem ułoży się tak jak powinno, iż blondyn nie okaże się kolejnym chamem, któremu tylko jedno w głowie… Jednak pomimo najlepszych chęci, w głębi ducha pozostawała obawa… Domyślała się bowiem, że jak tym razem mu nie wyjdzie, może zniechęcić się na dobre, a to oznaczało, że zapewne uprze się, żeby zostać już do końca życia sam. A najgorsze w tym było to, iż wiedziała, że jak on sobie coś wbije głupiego do głowy, nieprawdopodobnie ciężko będzie mu to z niej wybić. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, żeby tylko szatyn nie stchórzył i spróbował. Z całego serca życzyła mu szczęścia…
- Lepiej od razu wiedzieć…
Pociąg zagwizdał przeciągle, powoli wtaczając się na peron. Chłopak wyciągnął rękę z torby w momencie, gdy bezbarwny głos z głośnika oznajmił wszystkim pasażerom na jakiej stacji się właśnie znajdują. Westchnął ciężko, a gdy tylko drzwi przedziału otworzyły się, Ash chwyciła go mocniej pod ramię, po czym niemalże wywlekła z wagonu. Nie zważając w ogóle na nieme protesty i opory miodowookiego, Ashley doprowadziła go do samego wejścia do budynku. Dziewczyna otworzyła podwójne drzwi, po czym pociągnęła za sobą wlekącego się niemiłosiernie przyjaciela, który jak to miał w zwyczaju, marudził coś do siebie pod nosem.
- Dobra Gael… – Po wejściu do pomieszczenia, brunetka odciągnęła go na bok, żeby udzielić mu ostatnich wskazówek. Oboje stanęli pod ścianą, twarzą do siebie. – Masz do niego tylko podejść i zostawić pudełko, a później już samo jakoś pójdzie…
- Ale ja już nie chce… – jęknął niemalże błagalnie, przerywając przyjaciółce. Oparł się ciężko o ścianę, oddychając głęboko. Jego lewa dłoń powędrowała do góry, pocierając wrażliwą skórę na szyi.
Cholera! Chyba pierwszy w życiu tak bardzo stresował się przed poznaniem kogoś nowego. Tylko dlaczego? Czym on się różnił od innych ludzi? Miał w sobie coś szczególnego?
- Nie ma nie chce – przedrzeźniła go, łapiąc za przód bluzy i siłą ciągnąc w swoją stronę. Szatyn bez żadnych oporów pochylił się do przodu. – Boże! Ile razy mam ci powtarzać, że już o tym rozmawialiśmy? Skoro on ci się podoba, musisz się dowiedzieć, czy masz jakieś szanse czy nie… – dodała już łagodniej, zabierając dłonie z grubego materiału. – Jeżeli się okaże hetero to trudno. Jeżeli będzie inaczej będziesz żałował. – Ash zerknęła na niego krótką chwilę, po czym bez pytania dobrała się do torby chłopaka, samodzielnie wygrzebując z niej pudełeczko.
- Jak nie spróbuję to się nie dowiem i nie będę miał czego żałować. – odetchnął przez nos, obserwując poczynania dziewczyny. W jednej dłoni trzymała już starannie opakowany w błękitny papier podarunek. Od tej niedużej paczuszki zależała przyszłość ewentualnego związku miodowookiego.
- Wtedy będziesz sobie pluł w brodę, że nawet nie spróbowałeś się dowiedzieć. – Zmrużone lekko oczy spoczęły na nim. Zauważyła napiętą skórę jego twarzy i złote tęczówki wyrażające strach. Widząc przyjaciela w takim stanie, sama zaczęła się powoli denerwować. Drobne palce uniosły zaciśniętą w pięść dłoń nastolatka, po czym rozłożyły ją, kładąc na niej pudełko.
- No dobra… Spróbuję. – Gael odetchnął głęboko. Odruchowo poprawił torbę, która zsunęła mu się z ramienia. – Chodźmy, zanim się rozmyślę – mruknął bez większego entuzjazmu, po czym ruszył do przodu z wyciągniętą lekko przed siebie ręką.
Serce mocno waliło mu w piersi, a w głowie odbijała się irracjonalna chęć ucieczki, którą bezskutecznie próbował zagłuszyć. Słyszał koło siebie szybkie kroki przyjaciółki, której wysokie obcasy odbijały się o twarde płyty. Pomimo jej obecności, która dodawała mu dużo otuchy, z każdym kolejnym krokiem sukcesywnie i bezpowrotnie tracił całą pewność siebie. I choć wiedział, że gdyby nie ona, nawet nie pomyślałby o tym, jakby nie patrzeć, szalonym dla niego pomyśle, ale nie potrafił nic poradzić na swoje głupie obawy.
Szatyn zauważył w końcu przed sobą załamanie ściany, które miał minąć, by potem skręcić w prawo, żeby zobaczyć TEGO chłopaka. Kiedy tylko to sobie uświadomił, coś ścisnęło go boleśnie za gardło, a serce przystanęło na chwilę, dosłownie jak on sam jedynie kilka centymetrów przed przygnębiającym, szerokim korytarzem. Nogi w jednej chwili jakby wrosły mu w ziemię i niemalże poczuł spływający po plecach pot. Ash nie zauważywszy z początku, że przyjaciel stanął w miejscu, przeszła kilka kroków przed siebie. Dopiero wówczas doszło do niej, że nie ma koło siebie Gaela. Brunetka okręciła się wokół własnej osi, a kiedy zauważyła go w końcu stojącego jak ta ostatnia sierota pod ścianą z ręką wyciągniętą do przodu…
- Litości. Co za przypadek! – jęknęła, odchylając gwałtownie głowę na kark. – Chyba sobie ze mnie kpisz – fuknęła, wzdychając ciężko i załamując ręce nad obecną beznadziejnością brązowowłosego. Powoli wróciła w miejsce gdzie przystanął, po czym spojrzała na niego z wyrzutem. Naprawdę nie sądziła, że do tego dojdzie, ale skoro on się tak zachowywał, to chyba nie miała innego wyjścia jak wziąć sprawy w swoje ręce… – Jesteś beznadziejny – stwierdziła tonem naukowca, sprawiając, że młodzieniec aż podskoczył zaskoczony jej obecnością. – Skoro sam nie chcesz to nie! – mruknęła niby obojętnie, wyrywając mu pudełeczko z dłoni. Kiedy tylko odwróciła się do niego tyłem, uśmiechnęła się tryumfalnie, ruszając przed siebie.
Gael natomiast stał chwilę zdezorientowany, wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze moment wcześniej znajdowała się jego przyjaciółka. Dopiero po chwili miodowe tęczówki spojrzały na dziwnie lekką i pustą teraz dłoń, natomiast pracujący z delikatnym spowolnieniem mózg, analizował zaistniałą sytuację. Gdy tylko szatyn uświadomił sobie, że pudełko zniknęło, a buty dziewczyny rozbrzmiewają coraz dalej, zaklął pod nosem. Wychylił się zza ściany akurat w momencie, gdy Ashley stanęła nad futerałem grającego tu codziennie na gitarze blondyna.
- Boże…
- Ja nie wiem coś ty sobie myślała robiąc to – jęknął po raz setny nastolatek, gdy w samych bokserkach wyszedł z łazienki po szybkim prysznicu. Zatrzasnął za sobą drzwi, po czym odgarnął z czoła przydługie kosmyki, które po raz wtóry przysłoniły mu widoczność. – Cholerna grzywka – warknął, podchodząc do biurka. Z blatu mebla wziął jedną z wsuwek, żeby zapanować nad rozszalałymi włosami.
- To ją zetnij. – Z wnętrza szafy doszedł do niego przytłumiony głos brunetki, która od samego przyjścia zabrała się za dobieranie chłopakowi garderoby. Nie mogła mu w końcu pozwolić iść na randkę w przetartych jeansach i zwykłej koszulce…
- Nie ma mowy – rzucił, siadając na brzegu łóżka.
Z mieszaniną zaciekawienia i przerażenia wpatrzył się w plecy Ashley, która zawzięcie szukała jakichś odpowiednich dla niego ciuchów na wieczór. Gael uśmiechnął się delikatnie, czując w środku przyjemne ciepło. Pomimo bowiem wszelkich jego jęków i narzekań, jakie towarzyszyły im w całej drodze powrotnej, naprawdę był wdzięczny za to co zrobiła, choć zapewne nigdy by się do tego nie przyznał na głos. Zresztą był pewien, że ona nie potrzebuje słów, żeby to wiedzieć.
Odetchnął lekko, a uczucie zdenerwowania, ale i podekscytowania, jakie towarzyszyło mu w tej chwili, mógł porównać tylko do jednego w całym swoim życiu… A mianowicie tego podczas swojego pierwszego meczu, na który podstępnie zapisał go brat. I zapewne gdyby nie fakt, że rezygnując z niego pozbawiłby przyjaciół jednego gracza, a tym samym prawdopodobnie ich szansy na wygraną, od razu by odszedł. Jednak nie mógł ich zawieść. Tak jak oni nigdy nie zostawili go, gdy był w potrzebie. Od tamtego dnia zaczęła się jego przygoda z koszykówką, której nigdy nie żałował. Wtedy właśnie po raz pierwszy poczuł prawdziwą adrenalinę, poznał chęć rywalizacji, a przede wszystkim smak zwycięstwa. W tej grze zawsze dawał z siebie wszystko i razem z całą drużyną, która była dla niego jak druga rodzina, oblewał zwycięstwa lub zalewał porażki…
Chłopak uniósł wyżej kąciki ust na to wspomnienie, by po chwili jego myśli z powrotem wróciły na właściwy tor. Uśmiech natomiast przygasł nieznacznie.
Nie miał do końca pojęcia czego spodziewać się po tym spotkaniu. Czy raczej wiedział, ale nie chciał robić sobie złudnych nadziei na… coś. W końcu tamten mógł okazać się heterykiem, jak wielu innych którzy mu się podobali, a jedyne co od nich dostał to chyba… w twarz.
- Ciągle marudzisz! Mógłbyś z łaski swojej w końcu mi podziękować, to dużo nie kosztuje, a zdecydowanie lepiej brzmi… – Każde kolejne słowo wypowiedziane przez Ash było coraz cichsze z racji dosłownego wejścia dziewczyny do szafy.
Ashley nie chciała nie wiadomo jak stroić Gaela, w końcu nie chodziło jej o to, żeby go w jakikolwiek sposób zmieniać czy upiększać. Jeśli miał się spodobać muzykowi, to taki jaki naprawdę był, a nie jakiś sztuczny. I chyba to jej postanowienie było właśnie najtrudniejsze, bo jak pokazać przyjaciela w jak najlepszym świetle, gdy on jakoś szczególnie o siebie nie dba?
- Boże, co to jest? – zapytała głucho, wychodząc z mebla, żeby przyjrzeć się swojemu obecnemu znalezisku.
Chłopak słysząc pytanie zmarszczył lekko brwi, po czym przechylił się na bok, żeby zobaczyć co Ash wygrzebała z dna. Początkowo zauważył tylko ciemny materiał, którego nie mógł z niczym sobie skojarzyć. Jednak, gdy tylko rozłożyła cześć garderoby, wyciągając ją na odległość wyprostowanych rąk, aż nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jego oczy otworzyły się szerzej, a na usta wstąpił uśmiech.
- Myślałem, że je komuś pożyczyłem. – Nastolatek zlazł z łóżka, podchodząc na czworaka do brunetki, która z każdej strony oglądała czarne, markowe jeansy. Z pewnością jedyną porządną parę jaką posiadał. – Ale one się raczej nie nada…
- Wręcz przeciwnie – krzyknęła z entuzjazmem, po raz kolejny przyglądając się im dokładnie zarówno z przodu, jak i z tyłu. – Zakładaj! – Zarządziła, wyciągając do niego dłoń ze spodniami. Ashley spojrzała roziskrzonymi oczami na szatyna, który z wahaniem wziął od niej ubranie.
Ciemne tęczówki skierowały się na roznegliżowanego Gaela, taksując dokładnie jego sylwetkę od góry do dołu. Wesołe iskierki jednak tak szybko jak się pojawiły, tak też nagle zniknęły z jej oczu, gdy tylko dotarła wzrokiem do jego bielizny. Usta dziewczyny wykrzywiły się w zniesmaczonym grymasie, a idealnie wyregulowane brwi zmarszczyły.
- Ale moment. Co TO ma do cholery być?! – mruknęła podkreślając wyraźniej jedno ze słów, po czym z przerażeniem wskazała na bokserki jasookiego, który lekko oszołomiony powiódł wzrokiem za jej palcem. A gdy tylko zobaczył na co zwróciła uwagę, miał wrażenie, że dosłownie skulił się w sobie.
- No… Em… Bokserki? – zapytał z niepokojem, zerkając na przyjaciółkę. Nie miał zielonego pojęcia o co może jej chodzić. W końcu bielizna to bielizna…
- Nie ma mowy! Nie idziesz w czymś takim – warknęła, zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej, po czym pokręciła z oburzeniem głową.
- Niby dlaczego? – zapytał bez zbytniego zrozumienia.
- Niby dlaczego, niby dlaczego – przedrzeźniła przewracając oczami. – To chyba oczywiste! Jak pójdziecie napaleni do łóżka… – szatyn słysząc jej przypuszczenie, już otwierał usta, żeby coś odpowiedzieć, gdy oburzona brunetka zatkała mu je bez żadnych ceregieli dłonią. – …to gdy tylko tamten blondyn zobaczy to… to coś co nazywasz bielizną... – rzuciła z obrzydzeniem, wskazując wolną dłonią na wspomnianą część garderoby chłopaka. No naprawdę! Spodziewała się po nim dosłownie wszystkiego, ale to…? To już przechodzi wszelkie pojęcie! – O seksie zapomnij! I nie komentuj, bo mam rację. Mój dziadek nosi lepsze!
Gael westchnął zrezygnowany, nie odzywając się ani słowem, gdy ta zabrała swoją dłoń z jego ust. Przetrawił wypowiedziane przed chwilą słowa. A gdy w ostateczności przyznał jej w duchu rację, odsunął się jedynie do tyłu. Przyglądał się jak dziewczyna podchodzi na kolanach do komody. Bez pytania otworzyła jedną z szuflad i zaczęła w niej szukać czegoś zdecydowanie bardziej przyzwoitego niż to co miał na sobie.
- Gdzie masz te gatki, które kiedyś…
- Ich w życiu nie założę na to spotkanie! Zapomnij! – Szatyn bez siły oparł się o łóżko, załamany upartością i podejściem Ash. Może i miała rację, ale niczego różowego nigdy w swoim życiu nie założył i nie miał zamiaru tego zmieniać… Przynajmniej nie dobrowolnie!
- Mówię ci… Jak ich nie zmienisz, a chłopak okażę się gejem, i to cholernie seksownym gejem, będziesz żałował do końca życia… – Rzuciła mu ostre spojrzenie przez ramię, mając nadzieję, że chociaż ten argument przekona go do poświęcenia.
- Twój gejdar zawodzi bardziej od mojego. – Gael przetarł twarz dłonią, a gdy jego palce natrafiły przypadkiem na nieprzyjemne wybrzuszenie na czole, skrzywił się od razu zabierając rękę.
- W jego przypadku się nie mylę. Zaufaj mi. – Puściła mu oczko, po czym powróciła do przeglądania zawartości otworzonej szuflady. – Dobra, musimy się streszczać, bo książę ci się zniechęci czekaniem…
~~**~~**~~
.OLU., nie mogłam przesadzać z zabijaniem wszystkich głównych bohaterów w jednym momencie, prawda? Zresztą kto byłby narratorem? Jakbym wyjaśniła wszystkie (lub prawie) niejasności? ^^ a tak... Tom, dobry dzieciak, ktoś w końcu musi się zająć Joshem w tych ciężkich chwilach ;) Ruki był dla niego bardzo ważny, więc na pewno wolałby pozostać w niewiedzy co się tam wydarzyło, ale nawet amnezje zazwyczaj mijają. A wiesz, że też myślę, że sobie poradzi? Tylko w jaki sposób?
Dziękuje bardzo za odpowiedź odnośnie tych zmian :) ja też lubię minimalizm i pewnie dlatego mam dużo pudeł, ale wszystko i tak upycham w możliwie najmniejszą ich ilość ;) co do postaci to nie będę wstawiać zdjęć na pewno, bo zgdzam się z Tobą, że najlepiej je sobie samemu stworzyć, jak już to jestem bardziej skłonna ku innemu rozwiązaniu tego problemu... Te uśmiechanie się jest chyba zaraźliwe, bo jak tylko to przeczytałam też zaczęłam się szczerzyć. I też uwielbiam tą piosenkę ^^ I jakież było moje zdziwienie gdy uświadomiono mnie, że oni to nie do końca oni... o.O I wstyd się przyznać, ale nawet tego jednego piosenkarza z Leeteukiem pomyliłam ^^"
Shevo, Josh na pewno będzie cierpiał, ale nie byłabym pewna czy to kim się stał w jakiś sposób nie zrobi na nim wrażenia... Oj ja widzę że rodzi się tu większa sadystka ode mnie, a myślałam że tylko ja mam takie skłonności do uśmiercania i krzywdzenia bohaterów ^^ na razie nie mogę zdradzić kim on się stał, ale już niedługo i to się wyjaśni ;] faktycznie masz strasznie dużo pytań ;p ale z drugiej strony strasznie się cieszę że tyle ich jest, bo to w końcu chyba coś oznacza, prawda? :)
Ario, powiedziałabym że trochę i tym, i tym, w końcu trzeba coś zrobić z Mikaru, a później... się zobaczy ^^ hm... po przemianie Josh się na pewno zmieni i to właśnie nie tylko fizycznie, ale nie spisujmy go od razu na straty ;) a myślałaś może, że ta pustka w Joshu może wynikać nie tylko z powodu śmierci Rukiego...? Tom z pewnościu mu pomoże chociażby w zminimalizowaniu bólu fizycznego... od razu wilk lub wampir nie zapominajmy że mamy jeszcze kilku człowieków w zanadrzu ;)
Simi, oczami wyobraźnie widzę chyba nawet twoją zemstę na Mikaru :] możesz być pewna że poniesie pewne konsekwencje swoich decyzji... a kim się stanie przez te ugryzienia to już będzie w najbliższym rozdziale Gościa ^^
Akari, matko, aż tak?! A wiesz, że po drodze ogłuszyłabyć zapewne co najmniej połowę polskiej populacji? o.O Hongki jest osobą wyjątkowo specyficzną i jak już coś lub z kimś robi to wszędzie go pełno (ale siły to on w ogóle nie ma :]) ^^ Już nawet nie mam siły komentować twojej upartości, jak chodzi o pewną osobę ;p Coś mi się wydaje, że muszę znaleźć dla siebie kogoś innego *snif snif*
Megami, na wstępie to witam serdecznie :) i dziękuję za wyrażenie swojej opinii, cieszę się że twoim zdaniem nic nie brakuje :)
Shevo, Josh na pewno będzie cierpiał, ale nie byłabym pewna czy to kim się stał w jakiś sposób nie zrobi na nim wrażenia... Oj ja widzę że rodzi się tu większa sadystka ode mnie, a myślałam że tylko ja mam takie skłonności do uśmiercania i krzywdzenia bohaterów ^^ na razie nie mogę zdradzić kim on się stał, ale już niedługo i to się wyjaśni ;] faktycznie masz strasznie dużo pytań ;p ale z drugiej strony strasznie się cieszę że tyle ich jest, bo to w końcu chyba coś oznacza, prawda? :)
Ario, powiedziałabym że trochę i tym, i tym, w końcu trzeba coś zrobić z Mikaru, a później... się zobaczy ^^ hm... po przemianie Josh się na pewno zmieni i to właśnie nie tylko fizycznie, ale nie spisujmy go od razu na straty ;) a myślałaś może, że ta pustka w Joshu może wynikać nie tylko z powodu śmierci Rukiego...? Tom z pewnościu mu pomoże chociażby w zminimalizowaniu bólu fizycznego... od razu wilk lub wampir nie zapominajmy że mamy jeszcze kilku człowieków w zanadrzu ;)
Simi, oczami wyobraźnie widzę chyba nawet twoją zemstę na Mikaru :] możesz być pewna że poniesie pewne konsekwencje swoich decyzji... a kim się stanie przez te ugryzienia to już będzie w najbliższym rozdziale Gościa ^^
Akari, matko, aż tak?! A wiesz, że po drodze ogłuszyłabyć zapewne co najmniej połowę polskiej populacji? o.O Hongki jest osobą wyjątkowo specyficzną i jak już coś lub z kimś robi to wszędzie go pełno (ale siły to on w ogóle nie ma :]) ^^ Już nawet nie mam siły komentować twojej upartości, jak chodzi o pewną osobę ;p Coś mi się wydaje, że muszę znaleźć dla siebie kogoś innego *snif snif*
Megami, na wstępie to witam serdecznie :) i dziękuję za wyrażenie swojej opinii, cieszę się że twoim zdaniem nic nie brakuje :)
No, no, no... zapowiada się dość ciekawie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się lekkość pisanych przez cb słów, może źle to ujęłam. Raczej lekko mi się to czyta. Ładny styl pisania ^.^
Co do fabuły nic za wiele nie oceniam póki co, czekam na dalszą część.
Musisz wiedzieć, że jestem wybredną czytelniczką, ciężko mnie zadowolić, ciekawa jestem czy tb się to uda ^ ^.
Ja wracam do czytania tego co tu masz, a ty pisz ;3
Natchnienia życzę i dużo pomysłów.
Megami.
Przyznam się bez bicia, że Twojego bloga kojarzę już od czasu, kiedy Akari wrzuciła linka na forum sasunaru. Jakoś jednak przez ten cały czas (a tego czasu było naprawdę dużo), nie potrafiłam zabrać się za czytanie. Taka już ze mnie istotka, że boję się "nowych" opowiadań, przez co czytam naprawdę mało tekstów na blogach. Jakieś większe zaufanie mam do forów, ale to już inna para kaloszy.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do tematu, widząc oneshota stwierdziłam, że to świetna okazja, żeby "na szybko" zapoznać się z Twoim stylem i stwierdzić czy go lubię, czy nie.
Będąc szczera... Lubię ;D. Masz bardzo lekki i taki trochę potoczny styl, który uwielbiam. Nie lubię jakiś zawiłych opisów, w opowiadaniach moją uwagę przyciągają dialogi. Muszą być realistyczne, bo to na ich podstawie buduję sobie portret postaci. A Twoim dialogom nie mam nic do zarzucenia. Czytając, czuję się tak, jakbym stała tuż obok rozgrywającej się sceny, a to w opowiadaniach cenię. Naprawdę masz u mnie dużego plusa :).
Co do treści oneshota to tak jak to w miniaturkach bywa - lekka i przyjemna do skonsumowania fabuła. Każdy lubi takie historyjki, a ja nie jestem inna. Czuję jednak niedosyt Twojej twórczości, więc zdążyłam zabrać się już za główne opowiadanie. Skomentuję, jak przeczytam :).
Jeszcze, nim zdążę zapomnieć, coś, co mnie ugryzło w powyższym tekście:
"W końcu tamten mógł okazać się heretykiem, jak wielu innych którzy mu się podobali(...)" - Heretykiem? Nawiązujesz do zjawiska herezji chrześcijańskiej? Chyba Word wcisnął tu swoje przebrzydłe macki i zastosował autokorektę na heteryku.
Pytałaś jeszcze kiedyś o coś, co mogłabyś zmienić w blogu. Głupio mi się tak wciskać, skoro nie jestem stałą czytelniczką, ale z drugiej strony wiem, że to bardzo ułatwi czytanie. Mianowicie - mogłabyś wyjustować tekst? :) Brzydko to wygląda, gdy z jednej strony jest taki poobdzierany i IMO bardzo utrudnia czytanie.
No, nie pozostaje mi już nic, jak tylko pożyczyć Tobie wora weny, żebyśmy mogli jak najszybciej ujrzeć drugą część miniaturki!
Nie mogłam się doczekać kolejnego wpisu, ale dzielnie wytrwałam. A tym opóźnieniem nie ma co się przejmować, zdarza się każdemu ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że dodałaś coś tak przyjemnego do przeczytania, tym bardziej mikołajkowego. Taka miła odskocznia od opowiadania, gdzie dużo się dzieje. Lekki i przyjemny tekst, w sam raz na grudniowy wieczór.
Zazdroszczę tego opanowania Gaelowi. Boziuu, też nie przepadam za takimi przepełnionymi środkami transportu, strasznie się źle jeździ w takim tłoku, niczym sardynki a najgorzej to właśnie jak ktoś Cię niemiłosiernie depcze i popycha jak jakieś popychadło. Wtedy nic ino ma się ochotę wybuchnąć, gdy totalna olewka nie pomaga!
Podoba mi się to, jak opisałaś odczucia chłopaka. Racja, jak się nie spróbuje to jest gorzej, bo się nie dowiesz i potem się pluje sobie w twarz, a tak, to sytuacja jest klarowna i przynajmniej wiesz na czym stoisz. Tylko najgorzej jest się przemóc i podjąć decyzję.
Taka przyjaciółka jak Ashley to skarb. Fajnie, że mu pomogła i podtrzymuje na duchu. Tylko trochę z jednej strony głupio, że sam nie podszedł, bo to tak podłazi pod „randkę w ciemno”, że to tak ujmę.
Śmiać mi się chciało przy scenie z bokserkami, ten tekst „O seksie zapomnij! … Mój dziadek nosi lepsze!” zabójczy ;p
Już nie mogę się doczekać drugiej części.. ;D Mam nadzieje, że pojawi się szybko!
P.S.
Pierwszy raz jak widziałam ten teledysk zrobiłam dokładnie to samo, też się pomyliłam. Myślałam, że ten chińczyk Zhou Mi to Leeteuk ;p
.OLA.
.OLU, mnie ten tekst też rozwalił... i to na łopatki! Usilnie walczyłam z jednym szczegółem, ale nie udało mi się go przeforsować, choć mam nadzieję, że nie porazi on mych niewinnych oczu za mocno... Dream, jak miło ujrzeć znajomą duszyczkę^^ Taa, co złego, wszelkie literówki, przecinki i powtórzenia to ja:D Bić, byle nie mocno:)
OdpowiedzUsuńA co do tekstu... Jestem niezmiernie ciekawa co jest w tym pudełeczku no i oczywiście jak przebiegnie spotkanie z sexownym blondynem... I już Cię Chochliku przypilnuję, żebyś wszystko ładnie opisała ]:-> :*
A tą osobę będę Ci czasami pożyczać, jak tak bardzo chcesz;*
edit:
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla "Psuja Mikserów"
:*
Siódemeczka niezwykłego nie działa. Error wyskakuje. Mogłabyś poprawić, bo nie lubię czytać pomijając rozdziały.
OdpowiedzUsuńAkari, bić to ja nie będę ;D Po pierwsze - nie jestem sadystą, a po drugie jeszcze nic takiego nie widziałam :D
a gdzie cz.II?kiedy będzie?
OdpowiedzUsuńja chce już